Politycy i urzędnicy, jak cały naród, od czasu transformacji uczą się porozumiewać z cudzoziemcami. Przez ostatnie lata szło to coraz lepiej. Teraz, za nowego rozdania, nonszalancja w nauce języków obcych wydaje się powracać.
W środy i piątki w tygodniach posiedzeń sejmowych światła w budynku komisji rozbłyskują o 7 rano. Co bardziej zdeterminowani posłowie otwierają skoroszyty, wyjmują kserokopie z zadaniami domowymi i biorą się za bary z zawiłościami angielskiej gramatyki i wymowy. – Will you comment rumours about Andrzej Lepper’s future? – Jan Wyrowiński z PO podpuszcza Michała Jacha z PiS pytaniami o los wicepremiera po nowych doniesieniach na temat seksafery. W grupie zaawansowanej, gdzie lekcja zaczyna się od omówienia bieżących wydarzeń politycznych, klimat nasuwa skojarzenie z rozgrzewką przed plenarnymi bataliami.
Polityka
4.2007
(2589) z dnia 27.01.2007;
Kraj;
s. 35
Oryginalny tytuł tekstu: "Język władzy"