Klasyki Polityki

Wsad do kotła

Cuda nad garnkiem, czyli jak się wyżywić za parę złotych dziennie

Polskie zbiorowe menu, mimo zaskakujących nieraz różnic w kosztach, jest dość monotonne. Bazę stanowią kartofle, parówki i pasztetowa. Finezji dodają dżem, musztarda oraz ogórek kiszony. Polskie zbiorowe menu, mimo zaskakujących nieraz różnic w kosztach, jest dość monotonne. Bazę stanowią kartofle, parówki i pasztetowa. Finezji dodają dżem, musztarda oraz ogórek kiszony. Stanisław Ciok / Polityka
Tej sztuki dokonują stale w szpitalach, więzieniach, domach opieki społecznej, przedszkolach oraz, niestety, w wielu polskich rodzinach.

Niektóre stawki wydawać się mogą głodowe, jednak mało kto narzeka i wyraźnie widać, że nie zanika nasza narodowa umiejętność wyżywienia się przy wspólnym garnku. Nawet – a może zwłaszcza – jeśli niezupełnie jest się do tego uprawnionym.

Jeszcze do niedawna o stopniu uczciwości służb kwatermistrzowskich naszej armii świadczył sposób ubierania się okolicznej ludności. W pobliżu zielonych garnizonów zdarzały się wsie, których męska połowa była niemal kompletnie umundurowana: od wojskowej czapki uszanki poczynając, przez bluzy i kufajki w kolorach maskującej zieleni, z kołnierzem ze sztucznego misia, po wojskowe szynele, rękawice i gumofilce. Było również oczywiste, że okoliczna ludność żywi się przy garnizonowej kuchni. Przyjmowano w czasach PRL za rzecz naturalną, że praca w jakimkolwiek – jak to się zwykło określać – żywieniu zbiorowym: szpitalnym, więziennym, sanatoryjnym – oznacza dostatnią, darmową aprowizację dla rodziny.

Dziś pewnie dużo trudniej o to, bo – przynajmniej tam, gdzie kocioł jest na utrzymaniu podatnika – stawki wyglądają mizernie, wręcz głodowo. Ale w kuchni, zwłaszcza zbiorowej, nie ma rzeczy niemożliwych. Można zaryzykować twierdzenie, że przy odrobinie pomysłowości i drobnych racjonalizacjach (patrz ramka) za kilka marnych złotych dziennie da się utrzymać przy życiu nie tylko podopiecznego, ale i personel.

Teoretycznie przygotowanie posiłków powinno kosztować najtaniej tam, gdzie żywionych, np. żołnierzy czy więźniów, można zatrudnić do obierania ziemniaków czy szorowania garów. Najdrożej zaś tam, gdzie opłacany przecież personel wszystko musi zrobić sam. W praktyce najczęściej bywa odwrotnie.

Polskie zbiorowe menu, mimo zaskakujących nieraz różnic w kosztach, jest dość monotonne.

Polityka 37.2002 (2367) z dnia 14.09.2002; Kraj; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Wsad do kotła"
Reklama