Szukanie prawdziwej Marii Magdaleny jest trochę jak szukanie prawdziwego króla Artura, mawiają religioznawcy. Przy czym król Artur był raczej jeden, a z Marią Magdaleną już tej pewności nie ma. „W ewangeliach niewiasty mają dwie zasadnicze wady – pisze Regis Burnet, autor wydanej ostatnio książki „Maria Magdalena”. – Nie tylko nie zawsze są równie wyraziście zindywidualizowane jak mężczyźni, ale mają też irytującą skłonność do noszenia imienia Maria”.
Kiedy więc mówimy Maria Magdalena, zasadne jest pytanie: która Maria Magdalena? Na portret, który funkcjonuje w potocznej świadomości, złożyło się kilka kobiet.
Apostołka apostołów
Pierwsza to Maria z Magdali. Jak podkreśla Elżbieta Adamiak, teolożka i autorka książki „Milcząca obecność”, to niezwykłe na tamte czasy, że jej imię nie pochodzi od ojca lub męża, ale od nazwy miejscowości, co może oznaczać, że była kobietą samodzielną. Przyłączyła się do grupy podążającej za Jezusem i była jedną z jego najwierniejszych uczennic. Jej pozycja musiała być szczególna, gdyż niemal zawsze, opisując grupę towarzyszek Jezusa, ewangeliści wymieniają ją na pierwszym miejscu. Maria z Magdali jest także tą, z której Chrystus wypędził siedem złych duchów. Różnie to interpretowano. Jedni chcieli w tym widzieć siedem grzechów głównych, inni szukali mistycznych znaczeń siódemki, jeszcze inni skłonni są twierdzić, że chodziło o epilepsję. Jednak kluczową rolę odegrała Maria z Magdali podczas ukrzyżowania i zmartwychwstania. Relacje ewangelistów różnią się, ale we wszystkich czterech to ona nie opuściła Jezusa podczas męki, gdy przestraszeni mężczyźni uciekli.