Lekarz w ogłoszeniach gazetowych nie podaje swego numeru telefonu. Kiedy dzwonisz na ten podany w ogłoszeniu – zwykle komórkowy, odbiera pośrednik. Uzgadnia z pacjentką termin wizyty. Czasem potem przyprowadza ją do gabinetu. Zajęcie to wymaga inteligencji i szybkiej oceny sytuacji. Pożądane jest, aby asystent poruszał się samochodem. Eligiusz G. był asystentem warszawskiego lekarza. Otrzymywał część jego honorarium. Można się było z tego spokojnie utrzymać, pojechać na urlop, a nawet coś odłożyć.
Magdalena i Piotr nie chcą dziecka
Do Eligiusza G. zatelefonowało młode małżeństwo Magdalena i Piotr. Prosili nie o wizytę raczej, lecz o pomoc. Chcieli usunąć ciążę. Powiedzieli: 12–14 tydzień. Ona bała się porodu. Jako 15-latka została potrącona przez samochód. Miała złamane kości miednicy, pęknięcie pęcherza moczowego, uszkodzenie płuca, pourazową odmę prawostronną i tętniak rozwarstwiający aorty. Długo ją reanimowano.
Cztery lata później zaszła w ciążę. Poród był niebezpieczny. Wykonano cesarskie cięcie. Urodziła się jednak zdrowa jak cud dziewczynka. Zamieszkali u rodziców męża. Magdalena zajmowała się dzieckiem, nie pracowała. Mąż zarabiał jako ochroniarz na parkingu około 700 zł. Krewna Magdy mówi, że byli kochającą się szczęśliwą parą.
Postanowili, że ona założy spiralę, aby nie zajść w ciążę. Zatrzymał się jej okres. Miała, jak często po porodzie, nadżerkę, więc to zatrzymanie było zapewne, jak sądziła, związane z tym niedomaganiem. Bo przecież karmiła piersią małą córkę. W czasie karmienia nie zachodzi się w ciążę, tak słyszała od starszych kobiet. Lecz nagle przytyła, więc zaczęła się odchudzać. Niezbyt dobrze się czuła. Poszła do prywatnego gabinetu, do lekarki, która prowadziła jej pierwszą ciążę.