Klasyki Polityki

Braciszek ze zdjęcia

Braciszek ze zdjęcia. Czym są „adopcje serca”

W zrujnowanej wojnami plemiennymi Rwandzie ponad tysiąc sierot objętych zostało „adopcjami serca”. W zrujnowanej wojnami plemiennymi Rwandzie ponad tysiąc sierot objętych zostało „adopcjami serca”. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta
Syn Sławomira Tomczaka ma dwa i pół roku. Kiedy ogląda fotografie czarnoskórej dziewczyny i chłopca, ojciec mówi mu, że to Tosia i Eryk, jego siostra i brat, którzy mieszkają w Afryce.

W zrujnowanej wojnami plemiennymi Rwandzie ponad tysiąc sierot objętych zostało „adopcjami serca”; znaleziono w Polsce ludzi, którzy regularnie łożą na ich utrzymanie. Przybrani rodzice składają deklaracje, że będą wpłacać miesięcznie równowartość 15 dolarów.

Po kilku miesiącach każdy z nich otrzymuje zdjęcie, adres do korespondencji oraz podstawowe informacje o dziecku, które korzysta z jego finansowego wsparcia. Pracujący w Rwandzie misjonarze kupują dzieciom za te pieniądze żywność, przybory szkolne, wyposażenie. Rozliczenia wydatków przesyłają co pewien czas do gdańskiego ośrodka Maitri – Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata.

Adopcje serca

Maitri proponuje również inne formy wspierania rwandyjskich dzieci. Można finansować dożywianie głodujących, a także kształcenie sierot w szkołach średnich. W Rwandzie bowiem edukacja jest odpłatna. Jednak właśnie „adopcje serca” przyciągają najwięcej chętnych. Pewien zamożny człowiek zaadoptował dziewięcioro dzieci. Ale nie brak i sytuacji, że kilka emerytek wspomaga jedną sierotę. Według ocen pilotującej program Barbary Minkiewicz, studentki piątego roku politechniki, wśród ofiarodawców przeważają osoby średnio zamożne. Trafiła się też 13-letnia dziewczynka, która na adopcję przeznaczyła swoje kieszonkowe.

Maitri w sanskrycie oznacza przyjaźń. Wszystko zaczęło się w 1975 r., kiedy Jacek Wójcik z Warszawy po ukończeniu studiów chciał sobie zafundować wakacje, które zapamięta do końca życia. Jednym z etapów wyprawy była Kalkuta i spotkanie z matką Teresą. Traktował to jako rodzaj atrakcji turystycznej. Ona zaś wprowadziła przybyszów do ośrodka dla umierających bezdomnych.

Polityka 46.1999 (2219) z dnia 13.11.1999; Społeczeństwo; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Braciszek ze zdjęcia"
Reklama