Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Bez cioci na imieninach

Więzy rodzinne po polsku

Przez całe wieki gęste drzewa rodzinne miały także swój wymiar metafizyczny. Przez całe wieki gęste drzewa rodzinne miały także swój wymiar metafizyczny. Mirosław Gryń / Polityka
Któż dziś bez słownika odszyfruje Szymona Szymonowica: „Żołwice i bratowe u jednego stołu/I świekry i niewiestki jadają pospołu”? Na naszych rodzinnych mapach figurują – prócz ciotki i wujka – zwykle już tylko szwagier, szwagierka, teść, teściowa. I koniec.

Jeszcze tak niedawno trzymano po domach ciotki-rezydentki, aby pilnowały cnoty córek na wydaniu. I stale był na horyzoncie rodzinnym liczny zastęp kuzynek i kuzynów, kontrolujących, co robią i jak żyją wszyscy spowinowaceni, aby na światło dzienne nie przedostało się nic, co przyniosłoby ujmę familii.

Wpada szwagier na kielicha

Zofia Feliks badała życie towarzyskie w warszawskich blokach na przełomie lat 60. i 70. W rodzinach robotniczych, zasiedlających powstające wówczas blokowiska, licznie objawiali się krewni z miasta i ze wsi. Wizyty te miały charakter – jak pisze Feliks – utylitarno-potoczny.

Przyjeżdżał szwagier pomóc złożyć szafę, zaś wujenka – kupić kremplinę na garsonkę. Wieczorem, po „Czterech pancernych”, piło się nowo odkrytą miejską kawę. Wpadał cioteczny brat na kielicha, już nie chłop, lecz robotnik. Na imieniny też prosiło się krewniactwo bliższe i dalsze, a jak się w blokowym mieszkaniu przy stole nie pomieścili, to jedli na raty i było dobrze.

Jesienią miejscy walili na pola krewniacze pomagać w żniwach i kopaniu kartofli, spodziewając się, nie bez racji, że parę worków z ukopania przyjedzie do ich blokowej piwnicy. No i mięso. Przez ładne dziesiątki lat krewniactwo w Polsce stało na mięsie ze wsi przywożonym do miejskich powinowatych. (Przy okazji: czym różnią się powinowaci od krewnych? „Pokrewni są ci, którzy od jednej osoby ród swój wiodą, powinowaci zaś są krewni męża względem krewnych żony i odwrotnie” – Zygmunt Gloger).

Feliks badała także życie towarzyskie dziennikarzy i prawników. Owszem, zjawiali się na rodzinne uroczystości w charakterze niezbędnych do ich odbycia dekoracji.

Polityka 45.2004 (2477) z dnia 06.11.2004; Społeczeństwo; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Bez cioci na imieninach"
Reklama