Klasyki Polityki

Wszystko rzuca cień. Rozmowa z Dorotą Masłowską

Dorota Masłowska Dorota Masłowska Tadeusz Późniak / Polityka
Zawsze słyszałam od wszystkich, że jestem wariatką – tak przed 20 laty mówiła Dorota Masłowska, laureatka Paszportu „Polityki”, autorka książki „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną”.

Barbara Pietkiewicz: – Gdzieś od trzech czwartych pani książki poczułam zmęczenie – same rzygowiny, prochy, krew. Żeby się na chwilę pojawiła lilia, pomyślałam, cień czystości. Ale nie.
Dorota Masłowska: – A to kołuje, kołuje i jest coraz czarniej i gorzej. I idzie do rozpadu, prawda?

Jakby się pani sama nakręcała.
Byłam tak nakręcona.

Brała pani prochy do pisania?
Gdy pisałam książkę, czułam osobny świat, takie niesamowite wciągnięcie, takie podporządkowanie. Rzeczywistość przestaje wtedy męczyć, idzie się przez nią z nastawieniem, że zaraz coś się znajdzie, coś się stanie i można będzie to dołączyć do tego osobnego świata. Jak to wspominam, po prostu się uśmiecham.

Pisała pani książkę. Dla wydawnictwa? Żeby wydać, żeby zarobić?
Nie myślałam, czy będzie ona wydana, czy nie. Tworzyłam oddzielny świat. Od dzieciństwa takie budowałam. Zamykałam się w pokoju, coś tam przesuwałam, zmieniałam i budowałam je wiedząc, że mogę każdy z nich wprawić w ruch, dać mu życie. I miałam takie wrażenie pisząc książkę.

Co to jest nagłe natchnienie?
Wiedziałam, że mój język, mimo że strasznie zniszczony, nabiera poezji. Że to literatura. A potem zjawili się w nim ludzie, można ich było poprowadzić, było ich tylu i każdy miał inny charakter, i ja wszystkim rządziłam, i ode mnie zależało, co oni pomyślą, co zrobią, czy będą żyli, czy nie. To było niesamowite, naprawdę to były najlepsze momenty w moim życiu. A jak ja się w książce pojawiłam, to już zupełnie...

Pani się w książce prezentuje inaczej niż inni, nie skurwysyńsko, ale właściwie dobrze.
Nie umiem się sama ocenić. Ocenia mnie Silny i on nie spostrzega mnie dobrze.

Polityka 4.2003 (2385) z dnia 25.01.2003; Kultura; s. 52
Reklama