Klasyki Polityki

Kablowanie na ekranie

Jak dziennikarze zrobili Wielkiemu Bratu psikusa

Koleżanki i koledzy, po wypisaniu na czarnym foliowym worku na śmieci pastą do zębów hasła „Jesteśmy z Wojtkiem”, także opuścili dom BB. Koleżanki i koledzy, po wypisaniu na czarnym foliowym worku na śmieci pastą do zębów hasła „Jesteśmy z Wojtkiem”, także opuścili dom BB. Wojtek Stein / Reporter
Zanim 4 marca ruszy największy w historii polskich telewizji studniowy show „Big Brother” (BB), kierownictwo TVN zaprosiło do Sękocina pod Warszawą 10 dziennikarzy.

Próba generalna w siedzibie Wielkiego Brata miała trwać dwie doby, skończyła się jednak po 20 godzinach. Dziennikarze zrobili bowiem organizatorom małego psikusa.

Wypad do Sękocina przygotowano z iście polską nonszalancją. Najpierw miał zadzwonić człowiek z TVN i poinformować, co można, a czego nie należy ze sobą zabrać do domu Wielkiego Brata. Nie zadzwonił. Wydzwoniony rzecznik TVN zaś podsunął, być może żartem, że trzeba się zaopatrzyć „jak na zimową eskapadę w Bieszczady”.

W czwartek 22 lutego o godz. 16.00 w siedzibie TVN przy ul. Augustówka miała się odbyć wstępna konferencja, ale – po pierwsze – nie było gdzie zaparkować, po drugie – nie było żadnej konferencji. Część kolegów pojechała więc na ul. Augustówka bez żadnej potrzeby i skutku. Spotkanie odbyło się w hotelu Groman w Sękocinie. PR Manager z TVN poinformował nas, że obrazy i rozmowy zarejestrowane podczas 48-godzinnej próby nie zostaną wykorzystane, czyli wyemitowane w telewizji. Pół godziny później przed wejściem do domu BB poproszono nas o podpisanie oświadczenia, iż nie będziemy mieli zastrzeżeń, gdy zarejestrowane materiały z naszego pobytu zostaną wykorzystane, czyli wyemitowane.

Przy okazji zabrano nam narzędzia pracy; notesy, długopisy, pióra, magnetofony i kto miał – aparaty fotograficzne. Zabrano nam też zegarki, a to dlatego, żebyśmy stracili poczucie czasu i żeby niektórzy mieszkańcy byli aktywni także i w nocy. To dla nocnych internautów-podglądaczy. Każdy z nas musiał też przypiąć sobie mikroport, czyli mikrofon z nadajnikiem i nie rozstawać się z nim nawet w klozetce. W ten sposób znaleźliśmy się nie tylko pod stałą obserwacją 36 kamer, ale i na ciągłym podsłuchu ponad 70 mikrofonów.

Polityka 9.2001 (2287) z dnia 03.03.2001; Tele Wizje; s. 94
Oryginalny tytuł tekstu: "Kablowanie na ekranie"
Reklama