Próba generalna w siedzibie Wielkiego Brata miała trwać dwie doby, skończyła się jednak po 20 godzinach. Dziennikarze zrobili bowiem organizatorom małego psikusa.
Wypad do Sękocina przygotowano z iście polską nonszalancją. Najpierw miał zadzwonić człowiek z TVN i poinformować, co można, a czego nie należy ze sobą zabrać do domu Wielkiego Brata. Nie zadzwonił. Wydzwoniony rzecznik TVN zaś podsunął, być może żartem, że trzeba się zaopatrzyć „jak na zimową eskapadę w Bieszczady”.