Jak zwyciężyć w Szczebrzeszynie, czyli amerykański przewodnik po polskich trickach wyborczych
JACEK ŻAKOWSKI: – Powie mi pan, jaki użytek mogę – jako uczciwy niezależny kandydat na burmistrza Szczebrzeszyna – zrobić z pańskich sześciu zasad wywierania wpływu, żeby zdobyć zaufanie wyborców.
ROBERT CIALDINI: – Dobrze, ale pod warunkiem, że będę też mógł poradzić pańskim wyborcom, jak się mają bronić, gdyby zaczął pan tej wiedzy używać nieuczciwie.
Zgoda.
Od czego chce pan zacząć.
Może od czegoś prostego.
Do spraw prostych dojdziemy. Ja bym sugerował, żebyśmy zaczęli od odwzajemniania. Bo to jest podstawowa zasada relacji między ludźmi. Na początek musi pan coś dać swoim przyszłym wyborcom. I to jako pierwszy. Nie czekając, aż o coś poproszą, a tym bardziej aż dadzą panu swój głos. Ludzie niechętnie cokolwiek dają bez powodu. Dużo chętniej oddają i odwdzięczają się, czyli odwzajemniają. I chętnie odwdzięczają się czymś znacznie cenniejszym od tego, co dostali. Jak pan kogoś poprosi o dolara, zwykle spotka pana odmowa. Ale jeżeli da pan komuś dolara, a potem poprosi o 5 czy 10 dol., ma pan spore szanse na pozytywną odpowiedź. Na początek musi pan wyborców jakoś obdarować.
Nie wystarczy obiecać, że ich obdaruję, jak wygram?
Ludzie są nieufni wobec obietnic kogoś, od kogo nic wcześniej nie dostali. Wystarczy, że da im pan cokolwiek, żeby ta nieufność bardzo się zmniejszyła.
Kiełbaski wyborcze?
Kiełbaski wszyscy dziś rozdają. Trzeba mieć bardziej oryginalny pomysł. Ludzie poczują, że tanią kiełbaską chce pan kupić ich sympatię albo zaufanie. Muszą mieć poczucie, że pan im coś dał bezinteresownie. Badaliśmy na przykład ostatnio, jakie argumenty najlepiej przekonają gości amerykańskich hoteli, żeby mieszkając kilka dni w pokoju używali tego samego ręcznika.