Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Dzisiaj w Betlejem. Relacja z drugiej intifady

Sytuacja wymaga, żeby wszyscy załatwili swoje sprawy do godz.17. Potem trzeba siedzieć w domu, bo ulice należą do prowokatorów. Sytuacja wymaga, żeby wszyscy załatwili swoje sprawy do godz.17. Potem trzeba siedzieć w domu, bo ulice należą do prowokatorów. Grzegorz Klatka / Polityka
Louis S. Michel, najstarszy w palestyńskim Betlejem „dyplomowany przewodnik po miejscach świętych w językach arabskim, francuskim i angielskim”, nie oprowadził od dwóch miesięcy żadnego turysty. Wizyta obywatela izraelskiego niechybnie zakończyłaby się tu ukamienowaniem, zaś Europejczycy boją się zbłąkanych kul.

Po placu Narodzenia, między Grotą Mleczną, gdzie Maria karmiła Jezusa, Centrum Pokoju a meczetem Omara przechadzają się tylko tłuste koty oraz funkcjonariusze palestyńskiej policji z odbezpieczonymi karabinami. Spadające gwiazdy na grudniowym betlejemskim niebie to ostatnio rakiety wystrzeliwane z wyżyn izraelskiego osiedla Gilo.

Wieczorem po mieście nie chodzi nikt. Puste stoją Hotel Betlejem, Hotel Gwiazda, Hotel Narodzenia, Hotel Wschodni Pałac, Grand Hotel, a także Hotel Raj. Czynny jest Hotel Milenium, ponieważ władze miasta osiedliły w nim rodziny, których domy podczas zamieszek roztrzaskały pociski. Dzisiaj znowu strzelano pod Betlejem: jeden ranny, jeden zabity. Nie dojdziesz, czy zaczęli rozognieni muzułmańscy piętnastolatkowie, czy znudzeni izraelscy żołnierze z oddalonych o kilka kilometrów południowych wzgórz Jerozolimy.

Pacjent Ibrahim

Przyszło ich pod szpital czterdziestu. Z Teqqa, Beit Sahour, Hussan i Betlejem. Przynieśli ze sobą małe, tkane modlitewne dywany, bo było jasne, że nie zdążą do meczetu Omara w Betlejem i czas popołudniowej modlitwy wypadnie na korytarzach największego w okolicy szpitala Hussein, między Betlejem a Beit Jala. Na razie stoją cicho śniadzi na twarzach, w skromnych kurtkach. I tak nie pójdą do pracy; po pierwsze: ramadan, po drugie: ze względu na powstanie nie można wydostać się z miasta, a prawie wszyscy stąd, tak jak 160 tys. Palestyńczyków z Autonomii, pracowali po izraelskiej stronie. Izraelscy policjanci kontrolują już nawet poboczne drogi. Śniadzi mężczyźni czekają więc. Na drugim piętrze, na oddziale intensywnej terapii, trwa operacja. Na stole leży Ibrahim, który dziś przed południem dostał kulę w ramię, pierś i brzuch. Jest dwusetną ofiarą drugiej intifady, palestyńskiego powstania. Ibrahim ma 18 lat i jeśli przeżyje, zostanie bohaterem.

Polityka 52.2000 (2277) z dnia 23.12.2000; Na własne oczy; s. 108
Reklama