Walentynkowy obyczaj, który zakorzenia się w Polsce ze swoimi ckliwymi dekoracjami, wywołuje co roku masowe rozważania nad chemią miłości, męką zakochania, urodą flirtu. My poddajemy tym razem pod rozwagę przyjaźń. Rodzaj związku między dwojgiem ludzi i zadziwiająco podobny, i skrajnie różny od miłości. Czy można nauczyć się przyjaźni? Jak odróżnić przyjaźń od sympatycznej znajomości? Czy da się zbudować przyjaźń na gruzach miłości? Czego oczekują od przyjaciół Amerykanie, a czego Polacy? A przede wszystkim: czy prawdziwa przyjaźń w świecie przenikniętym pragmatyzmem wciąż jeszcze istnieje?
„Jeśli chcesz, by ktoś cię lubił – bądź miły, udawaj, że i ty go lubisz, okazuj zainteresowanie rzeczami, którymi on się interesuje. Spokojnie udzielaj pochwał, bądź zgodny” – pisał Dale Carnegie w książce „Jak zdobyć przyjaciół i wpływ na ludzi”. Przetłumaczono ją na 35 języków. Stała się bestsellerem wszech czasów i podręcznikiem dla ludzi pragnących uczyć się przyjaźni.
W istocie przyjaźni wyuczyć się nie można, wszelkie podręczniki o tym traktujące można wyrzucić ze spokojem do kosza. I owszem, przeżywania satysfakcji, radości, nawet szczęścia można się uczyć podsycając w sobie bądź gasząc motywacje działań i nastroje ducha. Lecz nie podlega treningowi tajemnicza więź, która powstaje między dwiema osobami – PRZYJAŹŃ. Tak jak miłość: jest albo jej nie ma.
„Powstaje z zaiskrzenia – pisze Francesco Alberoni, włoski filozof i socjolog. – Może to feromony, nasze zapachy informują się wzajemnie, że systemy immunologiczne mój i twój są podobne albo ciągnie nas ku sobie jakaś inna biologia?