Tylko ewangelista św. Łukasz opisał wydarzenia cudownej nocy w Betlejem. W innych Ewangeliach Nowego Testamentu nie ma o nich wzmianki. A że Łukasz miał słabość do ludzi niestojących wysoko w hierarchii społecznej, nie dziwi, że odmalował scenę z pastuszkami u żłobu. I odtąd ludzie przeżywają wraz z betlejemską Rodziną niepokoje i radości, które ona symbolizuje. Czy wszystko będzie dobrze z nowo narodzonym dzieckiem, z jego rodzicami, z krajem, w którym żyją? Jakie nas czekają dobre i złe rzeczy? Na kogo możemy liczyć, a kto zagraża naszej rodzinie?
Łukasza tradycja przedstawia jako lekarza, a więc człowieka wykształconego, opisującego czyny Jezusa na użytek pogan nawróconych na chrześcijaństwo. Autor pomija szczegóły ważne i zrozumiałe dla Żydów, ale też i takie, które konwertytom poganom mogłyby sprawić przykrość. Trzeci ewangelista chce przede wszystkim mówić o wielkiej nowinie zbawienia, jakie przyszło na świat. Pragnie ludzi przekonać, że nic wspanialszego przecież im się nie wydarzyło i nie wydarzy.
Anioły
Słusznie pisze współczesny niemiecki benedyktyn i popularny pisarz religijny Anzelm Gruen, że nawet anioły mają swój powód, by lubić Boże Narodzenie, bo właśnie wtedy są najbardziej hołubione. Nie ma wystawy, kramu i reklamy, która by o nich nie przypomniała społeczeństwu masowej konsumpcji. „Dzieci są zawsze zafascynowane tym aniołem, który objawia się pastuszkom. Wtedy otwiera się dla nich niebo, a chłodna i ciemna zima staje się jasna i ciepła. W tym czasie przeczuwają one, że świat nie jest tylko zimny.