Polityka parodii
Polityka Rosji podporządkowana fobiom i kompleksom
W drugiej połowie lat 90. ubiegłego stulecia, kiedy to Czechy zaledwie nosiły się z zamiarem przystąpienia do NATO, miedzy Moskwą i Pragą toczyły się rozmowy o dostawach rosyjskiego gazu ziemnego do tego kraju. W samych Czechach perspektywa współpracy z Rosją w tej dziedzinie wywoływała ostre spory. Sceptycy twierdzili, że uzależnienie od rosyjskiego gazu będzie zagrażać bezpieczeństwu narodowemu Czech. Kreml – rzecz jasna – starał się przekonać Czechów, że będzie zupełnie odwrotnie. I – trzeba przyznać – prawie mu się to udało. Czeski rząd był już gotowy uwierzyć w obietnice Moskwy, gdy do dyskusji nagle włączył się świeżo mianowany ambasador Rosji Nikołaj Riabow. Przypomnijmy – to ten sam Nikołaj Riabow, który przed rozpoczęciem dyplomatycznej kariery był wiceprzewodniczącym Rady Najwyższej Rosji, a później przewodniczącym Centralnej Komisji Wyborczej.
Riabow wkrótce po przyjeździe do Pragi udzielił wywiadu jednej z rosyjskich stacji telewizyjnych, w którym oświadczył, iż Czechy powinny dobrze się zastanowić, zanim wstąpią do NATO. W przeciwnym razie – uściślił – Rosji wystarczy zakręcić kurek z gazem, by podczas najbliższej zimy całe Czechy zwyczajnie zamarzły. Czesi przyjęli to demarche do wiadomości i w okamgnieniu podpisali kontrakt na dostawy gazu nie z Moskwą, lecz z Oslo, pozbawiając tym samym rosyjski Gazprom, a razem z nim budżet Rosji, 5,5 mld dol.
Po tej wypowiedzi wielu ludzi w Rosji, a przede wszystkim szefowie Gazpromu, żądali głowy Nikołaja Riabowa. Udało mu się jednak przetrwać w Pradze do końca misji. Wszelako nie dostał już więcej nominacji do krajów europejskich.
Paradoks tej skandalicznej historii polega na tym, że w rzeczywistości pan Riabow na głos powiedział to, o czym podświadomie marzyło i nadal marzy wielu rosyjskich polityków oraz urzędników, lecz czego nigdy nie ośmielą się zrobić.