Dwadzieścia lat temu, 4 lipca 1989 r., wybrani w wolnych wyborach senatorowie zebrali się na pierwszym posiedzeniu. Dziś PO i PSL chcą Senat zlikwidować. PiS – tylko odchudzić. A SLD – zostawić.
Wspomina Zbigniew Romaszewski: – Wtedy wiedzieliśmy tylko, że zwyciężyliśmy. Poza tym nie mieliśmy pojęcia, jak to jest być politykiem, co mówić, jak procedować, przez kilka miesięcy nie mieliśmy nawet regulaminu, a jeszcze dłużej sali plenarnej, tylko obradowaliśmy na zmianę z Sejmem. 4 czerwca 1989 r. Solidarność przegrała walkę tylko o jedno ze stu miejsc w Senacie. Zajął je producent wędlin Henryk Stokłosa. Pełnym euforii i bez doświadczenia senatorom przewodził marszałek Andrzej Stelmachowski. W pierwszej uchwale senatorowie podziękowali wszystkim, którzy pracowali przy wyborach. W drugiej zaprotestowali przeciwko pobiciu i aresztowaniu dzień wcześniej uczestników pokojowej manifestacji przed gmachem parlamentu.
Po co regulamin
Romaszewski (dziś klub PiS) opowiada, jak Zofia Kuratowska – pierwsza wicemarszałek – śmiała się, że po co regulamin, skoro wszyscy się lubią i wiedzą, po co tu przyszli. – W pierwszej kadencji dyskutowaliśmy, reformowaliśmy i tworzyliśmy, ale z każdą kolejną kadencją coraz mniej i z coraz większym poczuciem, że to, co robimy, nie ma większego znaczenia – mówi Romaszewski. Pospiesznie redagowana nowela konstytucji 7 kwietnia 1989 r. usytuowała Senat nie tylko w cieniu Sejmu, ale znacznie poniżej jego ustalonej pozycji w okrągłostołowym porozumieniu. Mała konstytucja z 1992 r. i obecnie obowiązująca z 1997 r. utrzymały ten stan rzeczy.