W „Rzeczpospolitej” trwa ożywiona debata na temat, czy publicysta Michał Karnowski może prowadzić programy w radiowej „Trójce”. Poświęcane są temu długie, zasadnicze artykuły, a w jednym z nich Piotr Zaremba zapewnia, że jego przyjaciel nie jest „pisowcem”. Jerzy Sosnowski z „Trójki” (właśnie zawieszony przez nowego szefa stacji, Jacka Sobalę za polemikę z Zarembą) przypomina natomiast czołobitny tekst tegoż Karnowskiego, gdzie autor wzrusza się, jakim to wspaniałym i ofiarnym premierem jest Jarosław Kaczyński. Materiał ten wszedł do kanonu dziennikarskiego lizusostwa, szybko zresztą zniknął z internetowego archiwum dawnego „Dziennika” i trudno się dziwić. Nie, Karnowski nie jest pisowcem, Zaremba też nie. W ogóle nie ma żadnych pisowców. To nie pisowcy podpisali się pod listem w obronie zwolnionej ze stanowiska w TVP Anity Gargas. Podpisali się niezależni dziennikarze, oburzeni takim trybem pozbywania się innych niezależnych dziennikarzy.
Tak samo oburzył się rzecznik praw obywatelskich, jak i autorzy wniosku do rzecznika Kochanowskiego, czyli szefowie SDP i centrum monitoringu mediów, którzy napisali: „powoływanie i odwoływanie (…) motywowane jest decyzjami polityków, obsadzających swoimi ludźmi stanowiska w mediach publicznych”. Chciałoby się powiedzieć, święte słowa. Ale jakoś w ogóle nie zabrzmiały przy okazji czystek w publicznej telewizji, kiedy przejęła ją koalicja PiS-SLD. Niezależni, i absolutnie niepisowscy dziennikarze nie rzucili się podpisywać listu w obronie wyrzuconej z posady szefa „Trójki” Magdaleny Jethon. Czy dlatego, że Gargas poleciała rzekomo za film o Jaruzelskim, a Jethon za nic, po prostu z politycznego klucza?
Wniosek z tego jeden: trzeba spadać z posady z paragrafu wolności słowa, bo zwolnienie w wyniku zwykłych politycznych czystek nie robi już na nikim wrażenia. Można sobie wyobrazić, jaki to hałas podniesie się, gdyby jednak Karnowski miał przestać prowadzić programy w „Trójce”, jaki to będzie zamach na wolności, jaka stygmatyzacja tych, „którzy nie przyłączyli się do nagonki na PiS”, jak zacznie grzmieć redaktor Zaremba i boleć nad losem przyjaciela. To, że musieli Karnowskiemu ustąpić dziennikarze „Trójki”, to oczywiście prawo nowego szefa stacji, tego mianowanego w sposób opisany wyżej przez Krystynę Mokrosińską, ale – jak można zrozumieć – to nie ten przypadek miała na myśli szefowa SDP. Ona zajmowała się sprawą pani Gargas. Przecież nie można zajmować się wszystkim.
Te tony hipokryzji wynikają z faktu, że „niepisowscy” dziennikarze, po rutynowym zatroskaniu i dobrze wyważonej porcji wątpliwości, z zapałem kupili układ zawarty w mediach pomiędzy PiS a SLD. Teraz jedynie tropią łamanie – w ich mniemaniu - tego paskudnego kontraktu. Tak traktują negowanie obecności w „Trójce” niezależnego Karnowskiego oraz zwolnienie Gargas. Już nie mierzi ich sama szemrana medialna koalicja, ale to, że PiS może z tego za mało mieć. Ci sami niezależni publicyści krytykowali kiedyś zawzięcie telewizję Roberta Kwiatkowskiego. Dzisiaj są skłonni tolerować w TVP ludzi Kwiatkowskiego, byleby nie wtrącali się do prawicowej działki. A jakieś zasady, pryncypia, konsekwencja? Wolne żarty i naiwność. Ten towar dawno się przeterminował. Wszystkie chwyty dozwolone. Ważne żeby to my, a nie nas. A „ideolo” zawsze się dorobi. Przecież jakieś resztki dawnego „wzmożenia moralnego” da się jeszcze odkurzyć.