Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Jak napaść na armię policjantów

Policja i Robert Biedroń. Jak napaść na armię policjantów

Interweniująca podczas masowych wystąpień policja atakuje na ślepo. Wyciąga z tłumu przypadkowe osoby, często nie te naprawdę agresywne, ale łatwiejsze do upolowania. A potem okazuje się, że osoby te „napadły” na funkcjonariusza. Sprawa trafia do sądu.

Robert Biedroń z Kampanii Przeciwko Homofobii, zatrzymany przez policję podczas czwartkowych manifestacji w Warszawie, twierdzi, że został pobity przez funkcjonariuszy. Zaś policjanci to jego właśnie oskarżają o przemoc wobec mundurowych. Prokuratura bada dzisiaj dwie sprawy: z oskarżenia policji przeciwko Biedroniowi i z jego oskarżenia przeciwko policji. Cała historia jest standardowa i powtarza się jak czkawka. Zawsze w podobnych przypadkach policja zarzuca zatrzymanemu czynną napaść na funkcjonariusza (bo inaczej jaki miałby być powód zatrzymania?), a przeciwna strona oskarża policję o katowanie. Warto sobie uświadomić, że często zdarza się, iż obie strony nie kłamią.

Ale w tym konkretnym zdarzeniu jest dowód przemawiający za wersją Roberta Biedronia. Ktoś nakręcił sekwencję z jego zatrzymania telefonem komórkowym. Dwóch rosłych policjantów w hełmach ciągnie drobnego, niewysokiego mężczyznę w stronę radiowozu. Ten błaga, aby go puścili, zwolnili uścisk, ale policjanci nie reagują. Z tłumu dobiegają wyzwiska, ale nie pod adresem policji, lecz Biedronia. Prawdopodobnie krzyczą uczestnicy marszu tzw. narodowców, chronieni przez policję. Nic nie wskazuje, aby to Robert Biedroń był napastnikiem, raczej jest ofiarą. Co działo się w radiowozie, gdzie jak on twierdzi, został pobity, w gruncie rzeczy nie wiemy.

Wiemy natomiast, że policja interweniująca podczas masowych wystąpień atakuje na ślepo. Wyciąga z tłumu przypadkowe osoby, często nie te naprawdę agresywne, ale łatwiejsze do upolowania. Potem przyklepuje im się zarzuty o napaść na funkcjonariusza, sprawa trafia do sądu. A tam już kłopot, bo dowodów winy obywatela, poza gołosłownymi oskarżeniami policji, brak. Dlatego klęską skończyły się słynne akcje warszawskich policjantów przeciwko kibicom Legii.

Reklama