W Legnicy i okolicach radzieckich sołdatów pamięta się anegdotycznie i wybiórczo. Że zaraz po ich wyjeździe wystarczyło na lotnisku wykopać dołek, żeby wypełnił się ropą. Rosyjskie zbiorniki na paliwo były nieszczelne, pół wieku tak w grunt wyciekało, no to i nasiąkło. Albo wspomina się patent sołdatów na nieczynne sanitariaty: przekuć dziury w stropie i leci prosto do piwnicy. Po tylu latach nie wiadomo już, ile prawdy, ile fantazji w tych opowieściach.
Jak w tej o zgwałconej i zamordowanej dziewczynce, którą widziano ze skośnookim żołnierzem. Dowódca jednostki zebrał wszystkich Azerów i Tatarów, ale świadek zdarzenia nie mógł rozpoznać sprawcy, więc zastrzelono pierwszego, który powiedział, że nie wie, kto to zrobił. Następny szybko pokazał winnego. Dowódca nie zawracał sobie głowy sądem wojskowym, tylko wpakował we wskazanego resztę magazynku.
Tragiczna historia Lidii Nowikowej, żony oficera sowieckiego, co się w Polaku zakochała, a potem popełniła samobójstwo, jest jednak prawdziwa. Lidia posłużyła reżyserowi Waldemarowi Krzystkowi za pierwowzór filmowej Wiery w „Małej Moskwie”. Podobno Rosjanie szukali jej trzy dni, potem zwrócili się do polskiej milicji. Inna wersja mówi, że wcale nie szukali, zostawili ją tak wiszącą na drzewie w Parku Złotoryjskim, aż ptaki wydziobały jej nos i oczy. Ku przestrodze innym rosyjskim żonom.
Pomnik pierwszy: za tanie antyki
Ocalałe materialne pamiątki po okupantach są – można powiedzieć – równie wybiórcze. Michał Sabadach z podlegnickich Uniejowic jest właścicielem jedynego w Polsce muzeum pobytu czerwonoarmistów w Polsce. Zaczął od popiersia Konstantego Rokossowskiego, oficera radzieckiego stacjonującego w Legnicy, szefa Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej, który na wniosek prezydenta Bolesława Bieruta został marszałkiem i ministrem obrony PRL.