Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Komiczny dramat

PiS wyrzuca „ziobrystów”

Nic nie mogę poradzić na to, że ostatnia sensacja z życia Prawa i Sprawiedliwości, czyli wywalenie z partii Ziobry i dwóch innych kolegów śmieszy mnie nadzwyczajnie.

Niby nie powinno, w końcu po raz kolejny odsłonił się dramat tej formacji, w której jakiekolwiek wychylenie się ponad poziom wyznaczany przez Jarosława Kaczyńskiego jest karane bezwzględnie i okrutnie. I jeszcze do tego to wychylenie i to gilotynowanie przebiega mniej więcej wedle tej samej reguły. Najpierw pojawia się troska o przyszłość partii, o jej demokratyzację, wreszcie domaganie się innego stylu przywództwa, by na koniec doświadczyć na własnej skórze tego właśnie stylu.

Jasne, trudno nie przyznać tu racji dzisiejszym buntownikom, tak jak wcześniej Joannie Kluzik-Rostkowskiej, którą wcześniej za te same myśli i słowa, które dzisiaj słyszymy, linczowali, nie nikt inny, tylko między innymi Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski. Jeśli jednak założyciele ugrupowania Polska Jest Najważniejsza rzeczywiście robili wrażenie zaszokowanych nagłym powrotem Jarosława Kaczyńskiego po przegranej kampanii prezydenckiej do samego siebie, czyli do wersji awanturniczej, to już o taką akurat iluminację nie sposób podejrzewać tak wytrawnych i nie naiwnych graczy jakimi są na pewno dzisiejsi banici z PiS. Wiarygodność manifestowanej troski o kondycję tej partii, jej niedemokratyczny wewnętrznie status jest mocno wątpliwa. Wszystko po prawdzie sprowadza się do walki o władzę.

A jeśli walczy się o władzę z Kaczyńskim na jego prawach, to z góry trzeba założyć, że wynik jest przesądzony.

Można wróżyć z fusów i zastanawiać się nad tym, jaka przyszłość polityczna czeka teraz Ziobrę, tego „złotego chłopca z Krynicy”, wedle określenia ojca Rydzyka. Widzę raczej czarno, choćby dlatego, że tak naprawdę ten pretendent do zajęcia miejsca po Kaczyński nie ma nic, ale dosłownie nic (zero!) do powiedzenia i do zaoferowania.

Reklama