PiS wywiozło ze sobą na margines ponad jedną czwartą głosującego elektoratu. Ale z pozostałych trzech czwartych wyborców wciąż da się stworzyć dwa cywilizowane bloki, które w ramach demokratycznych reguł mogą się wymieniać władzą. To oczywiście Platforma Obywatelska i pozostające wobec niej w systemowej opozycji SLD i Ruch Palikota, które mają w ostatnich badaniach łącznie 20 proc. poparcia. Prawie tyle samo co PiS. Ale te ugrupowania, jak wiele na to wskazuje, wciąż bardziej jeszcze grają na wejście w jakiejś formie do obecnego układu władzy, niż myślą o stworzeniu trwałej alternatywy. A po takich wydarzeniach, jak odejście posła Łukasza Gibały z Platformy do Ruchu Palikota (przewaga koalicji rządzącej zmalała wskutek tego do trzech mandatów), rachuby na udział w puli wydają się jeszcze bardziej realne. Platforma, po ewentualnych dalszych odejściach „grupy Gibały”, może wraz z PSL stracić większość i szukać wsparcia.
Jednak takie taktyczne myślenie o doskoku do stołu władzy i przejęciu z rąk Tuska choćby niewielkiej jej części, kłóci się z myśleniem strategicznym, które wymagałoby tworzenia formacji zdolnej w razie potrzeby do przejęcia władzy już z nadania wyborców, a nie aktualnego premiera. Zwłaszcza że na prawicy rozważany jest inny scenariusz: rozbicie Platformy, połączenie jej frakcji konserwatywnej z PiS, reaktywowanie w tej osobliwej formie dawnej idei PO-PiS i przeforsowanie w Sejmie, nawet minimalną przewagą – własnego premiera.
Faktem jest – i tu zgodni są właściwie komentatorzy i politycy – że nadchodzi czas dla lewicy, w każdym razie dla tendencji, ruchów i środowisk, które położone są na lewo od PO. Że jest tu przestrzeń do zdobycia, wykazał Palikot i pokazują także liczne inicjatywy społeczne i intelektualne, z których najbardziej znane jest środowisko „Krytyki Politycznej”.