Sfrustrowani przeciwnicy Platformy, mający przed sobą jeszcze prawie trzy lata kampanijnego postu słuchają własnego koncertu życzeń. Pięknie śnią i proszą, żeby nie budzić. To poniekąd naturalna reakcja, kiedy realność jest obca i nienawistna, a wygrywają w niej ludzie niegodni, kiedy powinno się coś zmienić, a z jakichś niepojętych powodów się nie zmienia. Łowi się więc z rzeczywistości i selekcjonuje te fakty i przesłanki, które zdają się zapowiadać zasadniczą zmianę, czyli początek końca Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska. Oczywiście, w polityce tak jak w życiu niemal wszystko jest możliwe, rzecz tylko w prawdopodobieństwie i sile przesłanek. Poniżej przedstawiamy próbkę tego bajkopisarstwa z ostatniego okresu, więcej mówiącą o twórcach owych klechd niż o rzeczywistości.
Odejście posła Gibały z Platformy zapowiada szybki koniec PO.
Bo to znak, że okręt nabiera wody, a najsprytniejsi czują już klęskę i się ewakuują do drużyn bardziej obiecujących. Naiwność takiego rozumowania polega na tym, że Platforma wciąż ma ok. 30 proc. poparcia, a Ruch Palikota, do którego przeszedł Gibała, ok. 12 proc. To przejście zresztą akurat PiS bezpośrednio nie wzmacnia, Gibale z Palikotem zawsze bliżej do Tuska niż do Kaczyńskiego. Osoba siostrzeńca Jarosława Gowina wzbudziła takie namiętności, ponieważ dotąd mało kto odchodził z PO, trend był raczej przeciwny.
Z PiS natomiast, w kilku turach, odeszło już kilkanaście czołowych postaci, co nie zakończyło działalności tej partii. Gdyby zastosować to samo rozumowanie do Gibały i secesjonistów Ziobry, to jeśli Platforma jest na dnie, to PiS trzy metry głębiej. Łukasz Gibała odszedł z partii z takich samych powodów, dla których odchodzili posłowie z PiS: niezadowolenie z własnej pozycji, przegrana w wewnętrznych rozgrywkach, konflikt z liderem.