Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Procedura do prokuratora

W czyich rękach służba zdrowia?

Szpitale już dostały awaryjnie sprowadzone z zagranicy cytostatyki, z braku których chorym na raka przerywano terapię. Na jakiś czas wystarczy.

Prokuratura sprawdzi, czy do zaistniałej sytuacji nie przyczyniło się niedbalstwo urzędników Ministerstwa Zdrowia, a może NFZ. Serial, w którym codziennie oglądamy w mediach pozbawionych pomocy ciężko chorych ludzi, wcale się jednak nie zakończył. Będzie trwał, bo trwać będą przyczyny niewydolności publicznej służby zdrowia. Nie są wcale nowe, ale jakoś niewygodnie było o nich mówić. Teraz będzie trzeba.

Nie ulega wątpliwości, że za publiczną służbę zdrowia odpowiada rząd, w tym przypadku – ministerstwo. Jakie jednak ma narzędzia realizacji i egzekwowania swojej polityki? W przypadku cytostatyków, ale także wielu innych leków, może tylko usprawnić biurokratyczną procedurę wydawania zgody na import docelowy. Samo kupić nie może. Ministerstwo nie jest też w stanie zmusić do starań o zakup za granicą ani szpitali potrzebujących leków, ani hurtowni, które je sprzedają. Gdyby nie pomoc koncernu, który ograniczył dostawy własnych cytostatyków, ale teraz pomaga w imporcie ich zamienników, polscy pacjenci czekaliby nadal. To znaczy, że państwo nie jest przygotowane na poważne awarie, takie jak ta z brakiem leków do chemioterapii. Istniejące procedury mogą być pomocne przy sprawach dotyczących niewielkich grup pacjentów, kiedy jednak nagle zabraknie leków dla wielu potrzebujących – nie wiadomo nawet, kto i jak ma ten problem rozwiązać. Wiadomo tylko, kto za to odpowie.

Niefunkcjonalny okazuje się też układ, że władza znajduje się w ministerstwie, ale pieniądze – w NFZ. To fundusz, w sposób arbitralny, narzuca wycenę poszczególnych procedur leczniczych. Miało być rynkowo, ale gdzie tu rynek?

Polityka 17-18.2012 (2856) z dnia 25.04.2012; Komentarze; s. 11
Oryginalny tytuł tekstu: "Procedura do prokuratora"
Reklama