Platforma, zdaniem polityków PiS i pisowskich komentatorów, poza tym, że jest skrajnie nieudolna i nieodpowiedzialna, coraz bardziej zagraża demokracji. Staje się instytucjonalną partią władzy, opresyjną wobec opozycji, manipulującą opinią publiczną, ograniczającą wolność słowa i swobody obywatelskie. I co? I nic? Większość społeczeństwa zapadła w hipnotyczny sen. A wyobraźcie sobie – zdaje się mówić PiS – że oto, dla porównania, mamy takie sytuacje [fabularyzacja autorów]:
Pierwsza: zostaje upubliczniona nagrana taśma, na której dwóch ludzi z Samoobrony, strategicznego koalicjanta PiS, rozmawia o obsadzaniu stanowisk w agencjach, o nepotyzmie, nadużyciach, finansowych kombinacjach czy o rzekomym składaniu fałszywych zeznań przez ministra. Potem wychodzą na jaw przejawy nepotyzmu u głównego koalicjanta. Wszyscy, z Platformą na czele, domagaliby się dymisji rządu.
Druga: oto po dużej demonstracji opozycyjnej Platformy, podczas której dochodzi do kilku incydentów i lokalnych zamieszek, prezydent Kaczyński wnosi ustawę ograniczającą w kilku punktach swobodę organizowania manifestacji. Premier Kaczyński wraz ze swoim ugrupowaniem twardo przeprowadza prezydencki projekt przez parlament, wszelką krytykę gasząc argumentem, że musi być porządek i bezpieczeństwo. Platforma szaleje i protestuje, widząc w tym jeszcze jeden dowód autorytarnych ciągot twórców IV RP. PiS tego nie słucha, a na odczepnego nieco łagodzi kilka punktów projektu (to akurat bardzo mało prawdopodobne).
Trzecia: sprzyjająca Platformie czy generalnie stronie niepisowskiej stacja telewizyjna Kościół Otwarty TV (ważna dla umiarkowanych katolików – wyborców Tuska) nie dostaje koncesji na pierwszym cyfrowym multipleksie.