Zjechało tam kilka tysięcy osób, w tym tak wiele z zagranicy, że na deptaku język angielski konkurował z polskim, co być może zniechęcało nasze polityczne sfery do czynnego uczestnictwa w niezliczonych panelach. Gdyby wymienić tematy w Krynicy nieobecne, to absolutnie niezauważona została notatka ABW mająca źle świadczyć o premierze („ostrzegł syna, nie ostrzegł Polaków”). Nie zajmowano się promocją kancelarii prawnej Romana Giertycha oraz jego marszem po władzę w PO lub gdziekolwiek indziej. Nie śledzono zapowiedzi kolejnych wniosków o powołanie kolejnej komisji śledczej.
Jeśli czegoś żałowano, to nieobecności premiera i ministra finansów, a także jego zastępców. Podobno premier nakazał im pobyt w stolicy. Szkoda, bo minister Jacek Rostowski zdecydowanie bardziej przydałby się w Krynicy niż w Warszawie, gdzie robił nazbyt pospieszny bilans gospodarczych obietnic PiS, co ostatecznie wypadło słabo, bo jak przeliczyć na pieniądze tak ogólne obietnice? Może też z tego powodu program gospodarczy PiS nie wzbudził żadnych emocji ani nawet dyskusji, mimo że część ekipy gospodarczej PiS, nieuwikłana akurat w walkę o ujawnienie notatki ABW, na deptaku się pojawiła.
Nie budził też większego zainteresowania Janusz Palikot, przechadzający się z książeczką zatytułowaną „50 miliardów”, czyli z jego własnym programem gospodarczym, mającym przynieść budżetowe oszczędności na tę akurat kwotę, co mogłoby być podstawą przyszłej koalicji PiS z Ruchem Palikota. Co Palikot oszczędzi, to Kaczyński wyda? To jest jakiś pomysł. Zdecydowanie większe zainteresowanie wzbudziła prawie godzinna rozmowa Aleksandra Kwaśniewskiego z Palikotem.