Robert Krasowski napisał piękną opowieść o liberalnym umyśle. O jego rozterkach, słabościach i błędach. W zasadzie o tego umysłu bezmyślności. Przejawiającej się między innymi w strachu przed Kaczyńskim i populizmem.
Świat, który ze swadą opisuje Krasowski, podobnie jak ten w „Avatarze” Jamesa Camerona, wydaje się tak elegancki i doskonały, że bardziej realny od istniejącego naprawdę. Jednak rzeczywisty nie jest.
Liberalna wrażliwość
Zdaniem Roberta Krasowskiego, przesadnie i w sposób nieuzasadniony boi się Kaczyńskiego, wpadając w pułapkę ograniczającą możliwości samodzielnego myślenia. Bo Kaczyński miał wprowadzić autorytaryzm – a nie wprowadził. Bo obniżył podatki. Bo „(…) Prawica robi to, co każda normalna formacja – idzie do władzy z populistycznym programem wyborczym, a rządzi z racjonalnym programem państwowym (…)”. Hmm… czyżby? A gdzie Krasowski to widział w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego?
Opisany model pasuje do demokracji zachodnich, może trochę do AWS, który mimo posiadania w swoich szeregach tak barwnych postaci, jak poseł Wrzodak, mógł porozumieć się z Unią Wolności i stworzyć rząd Buzka z Balcerowiczem jako wicepremierem. Czy jakakolwiek formacja kierowana przez Jarosława Kaczyńskiego uczestniczyła w stworzeniu propaństwowego centroprawicowego rządu? Zapytam delikatniej jeszcze: czy jakakolwiek formacja, na którą Jarosław Kaczyński miał realny wpływ, wyemanowała z siebie realny propaństwowy program i podjęła próbę jego realizacji? Przykłady wskazane przez Krasowskiego – rząd Suchockiej czy rząd Buzka, w których prawica realizowała pozytywny program państwowy, to czas, kiedy Kaczyński był zmarginalizowany i w defensywie.