W poniedziałek Piotr Gliński przesiadł się ze swojego samochodu klasy średniej do sejmowego auta, przypisanego do klubu PiS. I z miejsca podpadł tabloidom, bo „jeszcze nie premier”, a już „jeździ za nasze”. Następnego dnia partia oddała mu do dyspozycji jeden z partyjnych samochodów i kierowcę. – Ma bardzo napięty plan, ciągle gdzieś się spieszy. Lepiej niech profesora wozi kierowca, niż ma narażać się na zdjęcia w tabloidach, jak przekracza prędkość czy parkuje na zakazie – mówi jeden z polityków PiS.