Ranking podsumowujący drugą kadencję Polaków w Parlamencie Europejskim powstał w wyniku głosowania samych europosłów . Tym razem poszukiwaliśmy wzoru eurodeputowanego, stąd głosujący mogli tylko chwalić, a swoje głosy opatrywali krótkimi uzasadnieniami. W ten sposób wskazali cechy polityka, na którego warto oddać głos i który w Strasburgu i Brukseli z dużym prawdopodobieństwem nie zmarnuje mandatu.
Zbiorowy portret posła wzorowego tworzy ósemka, do której spłynęła ponad połowa głosów. Od dziewiątego miejsca tabela – jak powiedzieliby komentatorzy sportowi – mocno się spłaszcza. Zwycięzcy rankingu to posłowie, których zazwyczaj trudno zobaczyć w studiach telewizyjnych, nierozpoznawalni nawet dla wyborców na bieżąco śledzących wydarzenia polityczne. Ci najbardziej rozpoznawalni po prostu zajmują się przede wszystkim polską polityką, Brukselę traktując jako etap w politycznym CV.
Co ciekawe, w czołówce zestawienia zabrakło niektórych etatowych liderów rankingów tworzonych przez brukselskich korespondentów prasy polskiej i ekspertów zajmujących się sprawami europejskimi (POLITYKA 24/10, 25/13). Koledzy z ław oszczędnie doceniali Danutę Hübner, Różę Thun, Jerzego Buzka czy Jacka Saryusza-Wolskiego. Ale aż dwudziestka europosłów nie dostała ani jednego głosu. Pomijano ponad podziałami, a w gronie tym znaleźli się m.in. niemal wszyscy posłowie (chlubnym wyjątkiem jest Tadeusz Cymański), którym jurorzy naszego zeszłorocznego rankingu przyznali – skorzystaliśmy wtedy z rozwiązania futbolowego – żółte kartki.