Szydło pnie się w górę
Kongres PiS w Katowicach: Beata Szydło mówiła bez przerwy, sypała liczbami, określała priorytety...
Badania sondażowe przeprowadzone natychmiast po wygłoszeniu przez Beatę Szydło przemówienia na konferencji programowej PiS (i przybudówek) wykazało, że Polacy zdecydowanie woleliby na fotelu premiera ją właśnie, a nie Jarosława Kaczyńskiego.
Ciąg kampanijny prowadzony przez PiS od wiosny – przez wybory prezydenckie aż do teraz – daje niezwykłe efekty. Gdzieś pochowano teorie zamachowe, zapowiedzi rewolucji i zemsty, a na czoło wybito tzw. merytorykę lub jej pozory. Już Andrzej Duda to udatnie jakoś uprawiał, co oczywiście nie przeszkadzało, żeby wszystko posypywać populizmem i ogólnikami. Niemniej mistrzynią tej gry jest kandydatka na premiera Beata Szydło. Beata Szydło rośnie.
Przyznać trzeba, że wystąpienie nominatki było zręczne, stwarzało pozory, że stoi za nim ogromna praca ekspercka, że ekipa PiS szykująca się do rządzenia jest dobrze przygotowana, ma przegadane tysiące spraw oraz dysponuje planem. O tym planie Beata Szydło mówiła bez przerwy, sypała liczbami, określała priorytety, wyliczała, co trzeba zrobić natychmiast, a co trochę później, adresowała swój program do wielu grup społecznych, do wsi, do młodych, do przedsiębiorców, do Śląska, ale i do stoczniowców, do lekarzy i do chorych, do szkół i akademii, do biednych i zapomnianych, w ogóle do ludzi.
Mottem przemówienia było zapewnienie, że nowa władza będzie słuchała ludzi, będzie się z nimi spotykała, co zresztą już czyni, jeżdżąc po Polsce.
I w ogóle robiła Beata Szydło zapewne na odbiorcach dobre wrażenie – skupionej na ważnych sprawach polityczki, odpowiedzialnej, twardej, ale łagodnej w sumie, zwłaszcza na tle innych harcowników PiS, przemawiającej nie tylko do sympatyków jej partii, a do wszystkich, do całej Polski.