– Referendalna cisza ma zapaść jutro wieczorem. Nie wiem po co, bo chyba jest cisza? – pytała Janina Paradowska.
Goście audycji zgodzili się, że poza nielicznymi wyjątkami kampanii referendalnej w zasadzie nie było. – Mam odruch odrzutu, kiedy widzę zapowiedzi audycji referendalnych. To mi się wcześniej nie zdarzało, mimo że ich jakość zwykle jest dość marna – mówił Jerzy Baczyński.
Redaktor naczelny POLITYKI odesłał też do tekstu Anny Dąbrowskiej o tych audycjach: – To istny kabaret. Przypomina czasy początku lat 90., tę ówczesną kampanię osławionego kandydata na prezydenta od wkładek do butów. W tej występuje sto kilkadziesiąt zarejestrowanych komitetów, a to, co przekazują, nie ma nic wspólnego z referendum. Odbywa się jakaś promocja lokalnych biznesów, jakichś przedsięwzięć filantropijnych, padają numery kont na 1 procent… W tę pustkę, która zieje wokół pomysłu referendalnego, weszły rozmaite organizacje, które kręcą własne lody. PKW jest wobec tego bezradna, czemu się zresztą trudno dziwić – stwierdził Baczyński.
Redaktor naczelny POLITYKI miał problem z napisaniem komentarza w sprawie referendum, bo jak przyznał, „nie mógł odnaleźć w sobie dostatecznego stopnia powagi”. – To fundamentalnie niepoważne przedsięwzięcie – skomentował.
Prof. Radosław Markowski przyznał, że nie pójdzie na referendum, bo uważa, że „nie można obywatela traktować niepoważnie”. – Pierwsze, drugie, a zwłaszcza trzecie pytanie jest nielogiczne.