Komisja Europejska wdrożyła bezprecedensową procedurę kontroli praworządności w Polsce i będzie monitorować sytuację w naszym kraju. Oddajemy artykuł do druku jeszcze przed debatą o Polsce w Parlamencie Europejskim, gdzie – sądząc z dotychczasowych wypowiedzi – premier Szydło będzie udowadniać, że „nic się nie stało”. Z takim samym przekazem pojechał do Brukseli prezydent Andrzej Duda. Prezydent i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk na wspólnej konferencji prasowej apelowali o ograniczenie emocji i spokojną debatę. Spokój na pewno się przyda, zwłaszcza politykom PiS.
Dotychczasowa reakcja obozu władzy na niepokój Unii była obcesowa i prowincjonalna. Po pierwsze – obrażanie i dezawuowanie krytyków. Krytycy z Europy to „urzędniczyny” i potomkowie hitlerowskich zabójców, wysługujący się przerażonym bankom. Po drugie, zaprzeczanie faktom. „Demokracja ma się dobrze, co najwyżej są pewne kontrowersje” – zapewnia pani premier. Kolejne podobieństwo z krajową retoryką: według prezesa Kaczyńskiego Trybunał Konstytucyjny jest zbędny jako „trzecia izba parlamentu”, co prokurator Piotrowicz jeszcze wzmacnia wykładnią, iż to absurd, że kilka osób może obalać wolę parlamentarnej większości. A władze unijne (czytaj: niemieckie) nie mają prawa się wtrącać do suwerennej krajowej władzy partyjnej. PiS jako suweren nie pozwoli kwestionować swego postępowania, nie uznaje nad sobą żadnego autorytetu – ani krajowego, ani zagranicznego.
Rządowa prasa tworzy narrację dla rzesz partyjnych. Natomiast oficjalną linię przedstawia minister Witold Waszczykowski, na którym spocznie główny ciężar tłumaczenia polityki partii i rządu w ramach wszczętej przez UE procedury.