Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Viktora Orbána nowe pomysły na internet i media. Inspiracja dla PiS?

Viktor Orbán Viktor Orbán European People's Party / Flickr CC by 2.0
Ekipa Orbána, tak jak i drużyna Jarosława Kaczyńskiego, karmi się walką z coraz to nowymi wrogami. Na razie jednak węgierski premier pozostaje niedoścignioną inspiracją dla PiS.

Rządzący Węgrami Fidesz nie zwalnia tempa. Tym razem bierze na warsztat uchwaloną przez siebie w 2011 r. konstytucję i zamierza do niej wprowadzić instytucję „stanu zagrożenia terrorystycznego”.

Miałaby to być wyjątkowa sytuacja, w której państwo, starając się przeciwdziałać zamachowi, działa według dekretów wydawanych bez udziału parlamentu, wertuje tradycyjną i elektroniczną korespondencję, blokuje sieci telekomunikacyjne, zakazuje oglądania telewizji i kontaktów z niektórymi cudzoziemcami, może wysiedlić ludność z jakiegoś obszaru, wprowadzić kartki na niektóre produkty itd. Słowem, robi wszystko, by pokrzyżować terrorystom realizację ich zbrodniczych planów.

Dla obywateli i mieszkańców Rzeczypospolitej byłaby to tylko ciekawostka, gdyby w wyścigu na umacnianie pozycji państwa Viktor Orbán, od prawie sześciu lat jadący w żółtej koszulce lidera, nie uciekał biało-czerwonemu peletonowi dobrej zmiany. Na razie węgierski premier pozostaje niedoścignioną inspiracją i dla Prawa i Sprawiedliwości, i dla wszystkich tych, którzy uważają, że polskie państwo do tej porty było dziadowskie dlatego, że było w nim za dużo dyskusji i złych intencji, a za mało honoru i decyzyjności.

Orbán jest wzorem dla tych, którzy podejrzewają, że najlepszą drogą sanacji państwa będzie może nie tyle budowa etosu samodzielnych i odpowiedzialnych urzędników, ile ścisła hierarchiczność i krótkie lejce w żelaznym uchwycie kierownictwa.

Fidesz nie ma wystarczającej większości w parlamencie i musi szukać doraźnych koalicjantów, co pewnie przytępi ostrze reformy. W niedzielę przeciw pomysłowi zmian na ulice Budapesztu wyszła niewielka demonstracja – zgromadziła tylko osiemset osób, mimo przestróg opozycji, że po przeforsowaniu projektu rząd mógłby dowolnie korzystać z instrumentarium przydzielonego na czas też dowolnie ogłaszanego „stanu zagrożenia terrorystycznego”.

Reklama