Rząd odnotował jednak sukces propagandowy, bo zdjęcia uśmiechniętych Timmermansa i premier Szydło pod flagami UE i RP obiegły media natychmiast. Przesłanie „nic się nie dzieje, prowadzimy dialog”, uspokoi część opinii publicznej, ale nie wszystkich. Bo w tym samym momencie rzeczniczka klubu PiS powtarza przed kamerami, że zaprzysiężenie posłów i ogłoszenie wyroku TK jest niemożliwe.
Ktoś powie, że jest już zmęczony korowodem trybunalskim. Może być, ale sprawa jest fundamentalna. Nie może być „kompromisu” bez tych dwóch rzeczy, o które od miesięcy toczy bój opozycja. Odłożenie na bok tych dwóch spraw – legalnie wybranych sędziów i wyroku TK w sprawie pisowskiej ustawy o TK – oznaczałoby, że w Polsce można pominąć albo ominąć obowiązującą konstytucję.
A pomysł, by odwoływać legalnie wybranych sędziów w imię jakiegoś nowego otwarcia czy kompromisu, oznaczałby, że w Polsce skończyła się niezawisłość sędziowska, element demokratycznego trójpodziału władz. Bo skoro można odwołać tych sędziów, to czemu nie innych? Kto większości sejmowej zabroni? Trudno pojąć, jak liderzy polityczni, w tym szef PSL, mogą przykładać rękę do takich pomysłów.
Po wtorkowych spotkaniach jesteśmy w zasadzie w tym samym punkcie. Kryzys konstytucyjny trwa.