Kraj

Ten niedobry Borusewicz

Trwa nagonka na Bogdana Borusewicza. Wrogiem PiS jest każdy, kto ma inne poglądy

Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
PiS nie ustaje w próbach obrażania ludzi rzeczywiście zasłużonych dla Polski i niszczenia ostatnich autorytetów. Po Wałęsie i Bartoszewskim przyszła kolej na Bogdana Borusewicza.

Zasług Bogdana Borusewicza dla wywalczenia polskiej wolności, a potem dla budowania państwa, nikomu, kto interesuje się polityką, przypominać nie trzeba. Dla porządku więc tylko: pierwsze więzienie za antykomunistyczną opozycję jeszcze w szkole, potem działalność w KOR i Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża, zorganizowanie i współkierowanie strajkami w Trójmieście w sierpniu 1980, po 13 grudnia 1981 r. lata ukrywania się i tworzenia „solidarnościowego” podziemia. Wszystko przedzielone zatrzymaniami, rewizjami i kolejnymi odsiadkami. A po 1989 r. praca w parlamencie, samorządzie, MSWiA, Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.

Teraz PiS zarzuca Borusewiczowi, że jako wicemarszałek Senatu popełnia błędy w prowadzeniu obrad tej izby. Ba, wykorzystuje ją do „demonstracji politycznych”. Aktualna większość parlamentarna „rozważa” więc „możliwość odwołania Borusewicza” z fotela wicemarszałka.

W gruncie rzeczy za komentarz wystarczyłoby podkreślenie jednej tylko zasługi z życiorysu Borusewicza: tego mianowicie, że przez całe 10 lat pełnił on też funkcję marszałka senatu RP. Ma więc w procedowaniu obradami nieco większe doświadczenie niż atakujący go dziś pisowski marszałek Karczewski. O znajomości obyczajów parlamentarnych nie wspominając.

Bo już nawet nie warto przy tej okazji przypominać, w jakim stylu prowadzą obrady parlamentu tej kadencji wicemarszałkowie i marszałkowie z PiS – symbolem niech będzie nocne przyjmowanie kluczowych dla ustroju państwa ustaw, odbieranie głosu opozycji, stosowanie równych miar dla chamskich odzywek z sali itp.

Znamienne jest co innego: otóż był czas, kiedy PiS popierał kandydaturę Bogdana Borusewicza do Senatu. Potem jednak naraził się aktualnej większości parlamentarnej.

Reklama