Rząd PiS wyrzucił do kosza parafowany już – przez poprzedni rząd – kontrakt na dostawę 50 helikopterów caracal. I zaraz Paryż zareagował ostro: prezydent François Hollande odwołał wizytę w Polsce. Oficjalnie Francja milczy, ale francuskie koła dyplomatyczne tak to tłumaczą: jesteśmy bardzo zawiedzeni i nie rozumiemy, co się stało. Kontrakt nie tylko został parafowany, lecz odpowiadał dokładnie zadaniu postawionemu przez wojsko. A polskie media przeinaczają fakty związane z offsetem. To właśnie my złożyliśmy wyjątkowo korzystne propozycje stronie polskiej – mówią na Quai d’Orsay.
Na pytanie, czy Francuzi pójdą do sądu, brak odpowiedzi, ale rozmówcy zaznaczają, że będą jednak domagać się wyjaśnienia sprawy. – Negocjowano z nami bardzo długo. Niech Polacy pokażą więc inne oferty, porównamy je, niech każdy się przekona – tłumaczą Francuzi i spodziewają się arbitrażu nie tyle sądowego, co publicznego.
Wisimy na Ameryce
Rząd twierdzi, że nie mógł zaakceptować francuskiej oferty, bo niewystarczające były inwestycje zwrotne w polską gospodarkę (offset). Nawet ostatnio niechętna PiS prof. Jadwiga Staniszkis zerwanie rokowań z Francuzami przedstawiła jako krok w wychodzeniu Polski z pułapki rozwoju zależnego. Oto – po odrzuceniu kontraktu – rodzi się perspektywa rozwoju własnego przemysłu lotniczego, wręcz skok rozwojowy – mówiła. Tymczasem chyba jest akurat odwrotnie. Amerykanie z Lockheed Martin, właściciele fabryki w Mielcu, sprzedają goły sprzęt, żadnego know-how, żadnego offsetu. A francuscy dyplomaci podkreślają, że Paryż promował Polskę na piątą prawdziwą bazę przemysłową koncernu Airbus, pełnoprawnego partnera – po samej Francji, Niemczech, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii w ten koncern już zaangażowanych.