To stały element politycznej propagandy nacjonalistów. Ale rząd nie powinien się mieszać do tej akcji.
Ministrowie Błaszczak i Streżyńska de facto stanęli w obronie ekstremizmu prawicowego, mowy nienawiści, konfrontacyjnych nacjonalistycznych masówek. FB zablokował dostęp do takich treści na kontach polskiej skrajnej prawicy. Słusznie, bo tu nie chodzi o ograniczanie wolności słowa, tylko o ograniczanie propagandy wykluczania, rasizmu, przemocy.
Tymczasem członkowie polskiego rządu na ewidentne przejawy ekstremizmu manifestowanego publicznie nie reagują, a nawet je bagatelizują. Za to włączają się do działania na prośbę nacjonalistów.
Prawicowe portale pełne mowy nienawiści
Można to interpretować jako przyzwolenie, a nawet wyraz poparcia, choć minister spraw wewnętrznych powinien wiedzieć, że polskie prawo zakazuje mowy nienawiści, rasizmu, grożenia przemocą na tle religijnym i narodowościowym. A na portalach skrajnej prawicy roi się od tego rodzaju złych emocji.
Zwracanie uwagi demokratycznie wybranemu rządowi jest przykre, bo nie tego spodziewamy się po takim rządzie, tylko działania zgodnego z prawem i niefaworyzującego żadnej grupy obywateli tylko dlatego, że go popierają.
Jednocześnie kontrolowana przez PiS Krajowa Rada RTV milczy o przymiarkach do likwidacji mediów niezależnych od obecnej władzy. Pisze o nich środowa „Gazeta Wyborcza”. Komunikat jest jasny. Tak dla nacjonalizmu, nie dla mediów patrzących władzy na ręce. Milowymi krokami Warszawa zbliża się do Budapesztu i Ankary.