Dobra zmiana coraz lepsza
Dobra zmiana coraz lepsza. Dziwne decyzje prokuratury i inne absurdy życia politycznego
Przymierzałem się do napisania felietonu o kondycji nauki w ramach dobrej zmiany, ale bieżąca rzeczywistość jest nieubłagana i serwuje kolejne absurdy i groteski, aczkolwiek niepozbawione elementów grozy. Niemniej na moment zatrzymam się pro domo sua, czyli przy kwestiach naukowych.
Kontrowersje wokół budżetu i dezubekizacji przesłoniły inny ciekawy produkt legislacyjny powstały w Sali Kolumnowej budynku Sejmu, mianowicie ustawę o instytutach badawczych. Są to jednostki podległe poszczególnym resortom, prowadzące głównie badania stosowane. Dotychczas kierowali nimi dyrektorzy wyłaniani drogą konkursu, przy czym jednym z warunków było posiadanie stopnia lub tytułu naukowego.
Nowa ustawa zniosła konkursy i wymagania naukowe. Znaczy to, że dyrektorzy mają być mianowani przez ministrów. Ma to być rozwiązanie tymczasowe, zapewne po to, aby sami swoi zajęli około stu niezłych posad kierowniczych. Potem ma powstać Narodowa Rada Technologiczna (czy też coś w tym rodzaju) jako zaplecze dla tzw. planu Morawieckiego.
Po pierwsze: żenująco niski poziom nakładów na naukę
Nowe uregulowanie nasuwa co najmniej dwie refleksje. Po pierwsze, nazwa „instytuty resortowe” zaczyna bardziej kojarzyć się z z resortowymi dziećmi, ponieważ około stu intratnych stanowisk dyrektorskich zostanie zapewne obsadzonych przez samych swoich. Po drugie, nowe instytuty resortowe i Narodowa (jakże by inaczej) Rada Technologiczna zamiast badać i obmyślać innowacje, będą uprawiały coś w rodzaju apologetyki poczynań głównego rządowego plenipotenta od ekonomicznej zmiany. Będzie jak dawniej, bo nadbudowa ideologiczna ma służyć bazie ekonomicznej.
Jest już nawet pierwsze zadanie do wykonania.