Kraj

Prezes Julia Przyłębska: wybrana legalnie czy nielegalnie?

Krzysztof Sitkowski / Kancelaria Prezydenta RP
Sprawa ewentualnego złamania wymogów formalnych przy wyborze prezesa jest poważna. Może przecież stać się, kolejnym już, zasadnym powodem do podważania wydawanych przez Trybunał werdyktów.

Według medialnych sugestii, wspartych opiniami niektórych specjalistów od prawa ustrojowego, Julia Przyłębska przedstawiając prezydentowi kandydatury na prezesa Trybunału Konstytucyjnego, naruszyła przepisy procedrualne. W efekcie jej mianowanie na to stanowisko jest nieważne.

Chodzić ma o to, że p. Przyłębska w obawie przed brakiem korzystnych dla kandydatów powiązanych z PiS nie poddała pod głosowanie uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK „w sprawie przedstawienia kandydatów na prezesa TK Prezydentowi RP”. Uznała, że wystarczające jest głosowanie nad samymi kandydaturami (w nim bowiem stronnicy PiS mieli wystarczające poparcie) i to jego wynik można potraktować jako równoznaczny uchwale o przedstawieniu kandydatów prezydentowi. Zdecydowała się więc… sama podpisać pod tak zatytułowanym dokumentem i wysłać go głowie państwa. Andrzej Duda zaś na podstawie tegoż pisma mianował właśnie p. Przyłębską na „prezesa TK”.

Prezesa Trybunału Konstytucyjnego wybrano nielegalnie?

Tymczasem zdaniem niektórych konstytucjonalistów powinny zostać przeprowadzone dwa głosowania. Nie można bowiem potraktować wyboru kandydatów jako równoznacznego z przyjęciem uchwały o przedstawieniu ich prezydentowi. Skądinąd tryb taki wynika z regulacji przyjętych głosami parlamentarzystów PiS.

Oczywiście, postronni obserwatorzy mogą potraktować te dywagacje jako kolejne prawnicze przepychanki, zrozumiałe zresztą tylko dla jurystów (i to pewnie nie wszystkich). Podejście takie jest tym bardziej uzasadnione, że wokół Trybunału narosło w ostatnich miesiącach multum regulacji, werdyktów i opinii – sprzecznych nie tylko wzajemnie, ale często także z konstytucją. W efekcie można nawet zastanawiać się, czy w Polsce istnieje jeszcze sąd konstytucyjny.

Jeśli jednak przyjąć – co czynią choćby sędziowie pozostali z Trybunału sprzed jego destrukcji przez PiS – że należy uznawać i obecny jego skład, to sprawa ewentualnego złamania wymogów formalnych przy wyborze prezesa jest poważna. Może przecież stać się – kolejnym zresztą – zasadnym powodem do podważania wydawanych przezeń werdyktów.

Skala dewastacji organów państwa jest wszelako tak wielka, że trudno odpowiedzieć na pytanie, kto miałby autorytatywnie rozsądzić ów spór. Bo że autorytarnie rozstrzygnie go prezes Kaczyński, nie ma wątpliwości.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną