Bezpartyjny protest studentów
Bezpartyjny protest studentów. Dlaczego postanowili wyjść na ulice?
Zaczęło się od Marii Iwanickiej, studentki budownictwa z Wrocławia. – W połowie grudnia skończyłam semestr, miałam trochę wolnego czasu i włączyłam telewizor. Akurat pokazywali sceny z Sejmu: blokada mównicy, przegłosowanie budżetu, protesty przy Wiejskiej – opowiada. – Wtedy zdałam sobie sprawę, że to czas, aby młodzi zabrali głos. Choć nigdy wcześniej nie była na żadnym proteście, postanowiła zebrać studentów na Facebooku i razem z koleżanką z uczelni Natalią Kwaśnicką ogłosiły protest. Potem z grupą kilkunastu znajomych z prawa, ekonomii i z kierunków humanistycznych dogadali się co do tego, w jakim kraju chcą żyć.
Spisali 14 punktów mówiących m.in., że chcą żyć w państwie, w którym przestrzegane są przepisy konstytucji i prawo w ogóle; w którym instytuty badawcze i instytucje kultury są niezależne, a programy nauczania szkół i uczelni oparte na wiedzy naukowej; państwie świeckim, które realnie chroni ofiary przemocy, gdzie istnieją wolne media, a te publiczne nie są jedynie tubą propagandową partii rządzącej; w którym stanowiska obsadzane są na podstawie umiejętności, kompetencji i doświadczenia, a nie przynależności partyjnej; którego rząd nie izoluje Polski od Unii Europejskiej i nie ośmiesza kraju na arenie międzynarodowej.
Protestują studenci – wyborcy PiS, PO, Nowoczesnej, Kukiz'15, Partii Razem czy PSL. – A także ci, którzy na wyborach nie byli, i ci, którzy stoją teraz przed możliwością wyjazdu za granicę, ale wolą zainwestować w swój kraj – dodaje Iwanicka. – My nie chcemy obalać rządu, tylko głośno mówimy, w jakim kraju chcemy żyć – mówi 25-letni Łukasz Stawecki, student Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki, który zbiera studentów na protest w Toruniu.
Studenci mówią, że to wydarzenie NO LOGO.