„Nie chcą naszego głosu w referendum – niech nas usłyszą na ulicach!” – nawoływali organizatorzy protestu. Pikieta Komitetu Obrony Demokracji rozpoczęła się w strugach deszczu punktualnie o godz. 15 przed Kancelarią Premiera w Al. Ujazdowskich w Warszawie.
Stawiło się zdecydowanie mniej uczestników niż podczas poprzednich pikiet i marszów KOD, mieli oni głównie polskie i unijne flagi, a także białe, kodowskie. Na transparentach można było przeczytać takie hasła: „Ręce precz od sądów i samorządów”, „Wolne sądy to nie przesądy”, „Nie deptać prawników”. Wiele osób niosło plakaty z napisem „PiS Exit”, zaś początek pikiety otwierało wielkie hasło „Demokracja jest w nas”.
Do zgromadzonych przed KPRM przemówił m.in. lider KOD Mateusz Kijowski, który przekonywał, że rządzący „po kawałku odbierają nam Polskę, po kawałku odbierają nam demokrację, po kawałku odbierają nam naszą wolność”. I przypominał: „Rok temu z kawałkiem krzyczeliśmy „wolny sędzia!” i myśleliśmy o sędziach Trybunału Konstytucyjnego. Dzisiaj okazuje się, że każdy sędzia z 10 tys. sędziów w Polsce jest zagrożony, jego niezawisłość jest zagrożona, bo stanie się urzędnikiem aparatu państwowego, kierowanego przez partyjnego aparatczyka pana Ziobrę”.
Przypominał również, że samorządy to ostatnia władza, która pozostaje w rękach ludzi: „Nie damy ich odebrać jednej partii” – zapewniał. Z kolei przewodnicząca Rady Warszawy Ewa Malinowska-Grupińska (PO) przestrzegała, że szykuje się zamach na wolną Warszawę, a przygotowany przez PiS projekt ustawy metropolitalnej ma odebrać warszawiakom miasto.