W siódmą rocznicę katastrofy smoleńskiej abp Jędraszewski wygłosił na Wawelu kazanie. Powiedział: „Wszyscy mamy odczucie, że mgła nad Smoleńskiem ustępuje i przybliżamy się do chwili, w której poznamy prawdę”. Skoro tak, to raport na temat przyczyn katastrofy przygotowany przez komisję Jerzego Millera prawdy nie zawiera i rząd PO-PSL kłamał, a Polacy „stali się uczestnikami”, a nawet ofiarami „wielkiej mistyfikacji”.
Kazanie było czystym aktem politycznym. Zło takich kościelnych manifestacji nie polega na tym, że hierarcha ma takie czy inne zdanie na temat Smoleńska, tylko na tym, że swe opinie namaszcza autorytetem pełnionego urzędu kościelnego. A jeśli następca kardynałów Wojtyły, Macharskiego i Dziwisza w sprawie katastrofy oświadcza w katedrze wawelskiej, że wierzy komisji Macierewicza i Berczyńskiego, to jakie zdanie w tej sprawie mają mieć katolicy niższych szczebli?
Poszukując prawdy
W sprawie smoleńskiej i oceny rządów pisowskich wierni są podzieleni tak jak całe społeczeństwo. Wiadomo, że tylko część katolików akceptuje niepisany smoleński pakt kościelno-rządowy. Dziś służy on interesom i Kościoła hierarchicznego, i państwa pod rządami PiS, ale nie ma pewności, za jaką cenę i na jak długo. Warto przypomnieć, że Kościół w Hiszpanii za długie lata sojuszu z autorytaryzmem Franco zapłacił upadkiem autorytetu i pustymi świątyniami. Gdy zaczął przechodzić na stronę demokratów, było już za późno. Do dziś próbuje odzyskać moralną wiarygodność.
Na szczęście są jeszcze u nas hierarchowie świadomi tego niebezpieczeństwa. Abp Henryk Muszyński, były metropolita gnieźnieński, w rocznicę Smoleńska powiedział w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, że pamięć o katastrofie powinniśmy pielęgnować, ale „nie wolno jej zawłaszczać, bo jest ona pamięcią wszystkich Polaków”.