Kraj

Ręka prezesa

Jak wyglądają stosunki na linii prezydent – PiS

Kancelaria Prezydenta po roszadach. Od lewej: sekretarz stanu Andrzej Dera, sekretarz stanu Adam Kwiatkowski, wiceszef Kancelarii Paweł Mucha, szefowa Kancelarii Małgorzata Sadurska, prezydent Andrzej Duda, rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński, szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, podsekretarz stanu Wojciech Kolarski, dyrektor generalna Grażyna Ignaczak-Bandych, podsekretarz stanu Anna Surówka-Pasek. Kancelaria Prezydenta po roszadach. Od lewej: sekretarz stanu Andrzej Dera, sekretarz stanu Adam Kwiatkowski, wiceszef Kancelarii Paweł Mucha, szefowa Kancelarii Małgorzata Sadurska, prezydent Andrzej Duda, rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński, szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, podsekretarz stanu Wojciech Kolarski, dyrektor generalna Grażyna Ignaczak-Bandych, podsekretarz stanu Anna Surówka-Pasek. Bartłomiej Zborowski / PAP
Andrzej Duda chciałby wreszcie zaistnieć, o czym świadczą rekonstrukcja Kancelarii, spór z Antonim Macierewiczem czy punktowa krytyka projektów ustaw. Ale prezydent i tak jest skazany na nierównoprawny sojusz z Jarosławem Kaczyńskim.
Duda nie wywalczy reelekcji bez wydatnej pomocy PiS, a tym bardziej wbrew PiS.Adam Chełstowski/Forum Duda nie wywalczy reelekcji bez wydatnej pomocy PiS, a tym bardziej wbrew PiS.
Łapiński zaczynał na zapleczu PiS przy Nowogrodzkiej 15 lat temu.Krystian Maj/Forum Łapiński zaczynał na zapleczu PiS przy Nowogrodzkiej 15 lat temu.

Artykuł w wersji audio

Bronisław Komorowski zaczął być powszechnie wyśmiewany na finiszu swej nieudolnej kampanii prezydenckiej, co przesądziło o jego klęsce. Andrzej Duda generatorem memów jest już po dwóch latach prezydentury. Obniżył, i tak nie najwyższą, rangę urzędu, a większość Polaków (64 proc. w majowym sondażu „Rzeczpospolitej”) uważa go za polityka niesamodzielnego.

W 2015 r. Duda zarzucał Komorowskiemu, że jest notariuszem koalicji PO-PSL. Tyle że na tym samym etapie kadencji były prezydent zawetował dwie ustawy koalicji rządowej, a cztery posłał do Trybunału. Duda o prawie do weta za rządów PiS zapomniał, do TK skierował jedną ustawę.

Prezydent nie tylko nie jest autorytetem dla całej sceny politycznej, lecz nawet w swoim obozie odgrywa poślednią rolę. Poucza go sprzyjająca PiS „Gazeta Polska”, śmiechem zabija go „Ucho prezesa” – jest najżałośniejszą postacią w tym serialu – Adrianem przesiadującym całymi dniami w przedpokoju prezesa. Wyzwanie, przed którym stanął, jest skrajnie trudne: jak się uwolnić od tego wizerunku, nie narażając się na konfrontację z Kaczyńskim?

Kancelaria dalej od PiS

Gdy Marek Magierowski rzucał pracę w prawicowym tygodniku i przyjmował posadę rzecznika prasowego prezydenta Dudy, napisał na Twitterze „Z »Do Rzeczy« przechodzę do rzeczy”. Swojego odejścia od prezydenta, tuż po majówce, nie skomentował i zamilkł aż do 24 maja, kiedy został wiceministrem w MSZ. Dzień jego powołania był znaczący. – Magierowski został zastępcą Waszczykowskiego w dniu drugiej rocznicy wyborczej wygranej Dudy – mówi polityk PiS. – To było szturchnięcie ekipy prezydenckiej. Oto były rzecznik prezydenta zostaje wiceministrem, o nominacji decyduje Nowogrodzka, a Pałac dowiaduje się o niej z portalu wPolityce.pl – relacjonuje nasz rozmówca.

Magierowski od kilku miesięcy tracił wpływy. Wolał odejść sam, zanim jeszcze prezydent przedstawił mu jego następcę w roli rzecznika Krzysztofa Łapińskiego.

Choć Magierowski był rzecznikiem od półtora roku, to w otoczeniu głowy państwa wciąż nie był traktowany jak swój. Dbający o swoje miejsce przy stole w trakcie najważniejszych rozmów, miał wielkie ambicje. W Pałacu mówili o nim, trochę pokpiwając, „wiceprezydent”.

W kopanie dołków pod Magierowskim zaangażował się m.in. Marcin Kędryna, przyjaciel prezydenta z krakowskiej podstawówki i po trosze szara eminencja w Pałacu. Jest cieniem prezydenta w każdej podróży po Polsce, a Duda to rozjeżdżony prezydent. – To był bardzo intensywny czas. Prezydent odwiedził 47 powiatów – podsumowuje Małgorzata Sadurska (PiS) kierująca Kancelarią.

Magierowski z trudem przełknął też awans Krzysztofa Szczerskiego na szefa prezydenckiego gabinetu (również ministra ds. międzynarodowych), z którym rywalizował o wpływy. Szczerski zastąpił Adama Kwiatkowskiego. – Z prezydentem łączy Kwiatkowskiego przyjaźń, która umocniła się, kiedy razem pracowali dla Lecha Kaczyńskiego, Duda jest chrzestnym jego dziecka. Ale prezydent zorientował się, że z przyjaciela nie ma wielkiego pożytku w roli szefa gabinetu – słyszymy w Pałacu. Kwiatkowskiemu została współpraca z Polonią i krajowe wizyty. To przemeblowanie doprowadziło do tego, że Magierowski, który wcześniej podlegał Sadurskiej, został podwładnym Szczerskiego. – Szefowa Kancelarii nie miała na Magierowskiego wielkiego wpływu, a Szczerski dał odczuć, że to on jest szefem – mówi pracownik Kancelarii.

Jak potwierdzają nasze źródła zarówno w PiS, jak i Kancelarii Prezydenta, o planowanym awansie Łapińskiego wiedziało tylko kilku współpracowników Dudy. Transfer z Sejmu do Pałacu był dograny już w połowie kwietnia, ale media i Nowogrodzka miały się o tym dowiedzieć dopiero w drugiej połowie maja. Najlepiej w tygodniu sejmowym, bo taka wiadomość zelektryzuje korytarze przy Wiejskiej. Ale Magierowski niespodziewanie rzucił papierami i nie było wyjścia, trzeba było natychmiast poinformować o nowym ministrze.

Łapiński zaczynał na zapleczu PiS przy Nowogrodzkiej 15 lat temu. Ma zacięcie piarowskie, pracował w kampanii Dudy, a potem PiS. Tworzył team z Marcinem Mastalerkiem, którego prezes w ostatniej chwili wyrzucił z list wyborczych. Obaj z tych kampanii wyszli pokiereszowani – Łapiński debiutował w Sejmie, ale wylądował w ostatnich ławach. Rzeczniczka PiS Beata Mazurek próbowała blokować mu obecność w mediach, nie dostawał nawet rozsyłanych przez biuro prasowe przekazów dnia. Zapytany przez Roberta Mazurka, czy Beata Mazurek jest świetnym rzecznikiem partii, odparł: „Jest rzecznikiem partii”. O występach w mediach prezydenckich ministrów opowiada zwięźle: – Współpraca układa się dobrze. Nie zamierzam nikomu z ministrów blokować dostępu do mediów.

Swą partię krytykował nie raz. O Bartłomieju Misiewiczu w „Dzienniku Gazecie Prawnej”: „Dobija mnie, że kampanijny trud wielu osób, w tym mój, jest marnotrawiony”. O kryzysie parlamentarnym z grudnia: „W skali od 1 do 10 działania swojej partii oceniam może na 2”. Łapiński podkreślił też w rozmowie z Mazurkiem, że choć swoją pracą przyczynił się do sukcesu PiS, to znalazł się w „strategicznej rezerwie kadrowej”. Ale wtedy już wiedział, że wchodzi do drużyny Dudy. Podjął tę decyzję świadomy, że o miejscu na liście wyborczej PiS może tylko pomarzyć.

Dostałem bardzo dużo gratulacji od dziennikarzy – mówi Łapiński. O tym, kto z partii mu pogratulował, Łapiński nie chce mówić. Nie chce zmieniać wizerunku prezydenta: – Zależy mi, żeby prezydent był pokazywany takim, jakim jest, prezydentem niezależnym. Bo taki Andrzej Duda wygrał przecież wybory. Wywodzi się z PiS i nie ma mowy o wojnie ani szorstkiej przyjaźni. Zależy nam na utrzymywaniu partnerskich relacji z obozem rządowym.

Łapińskiemu pomaga Piotr Agatowski, nieformalny doradca prezydenta ds. wizerunku. Duda zaprosił go swego krakowskiego kolegę do współpracy w kampanii w 2015 r. Agatowski wymyślił chwyt z proporczykiem z logo PO, który wylądował na pulpicie Komorowskiego w czasie debaty.

To on pośredniczył w rozmowach Dudy z Łapińskim o przejściu do Kancelarii.

W Kancelarii rośnie jeszcze coraz aktywniejszy w mediach Paweł Mucha, początkowo doradca prezydenta. W grudniu, po odejściu Macieja Łopińskiego, zastąpił go na czele Narodowej Rady Rozwoju. W kwietniu awansował na wiceszefa Kancelarii, stanowisko, którego wcześniej nie było. To ewidentnie wotum nieufności dla Sadurskiej, postrzeganej w Pałacu jako wtyczka prezesa. Słychać, że bardziej jej zależało na przekonaniu Dudy do tego, co myśli Kaczyński niż odwrotnie. Sadurska widzi to inaczej: – Szef Kancelarii w zakresie obowiązków ma również kontakty z partiami, w tym szczególnie z partią rządzącą. Na jednym z ostatnich spotkań w gronie kierownictwa miała powiedzieć „o różnych wyborach w najbliższym czasie”, co siedzący przy stole odczytali jako chęć startu w eurowyborach. Zapytana o to, nie dementuje: – Polityk zawsze powinien brać pod uwagę start w każdych wyborach, ale w tym momencie o tym nie myślę. W zeszłym tygodniu Duda ogłosił, że Mucha będzie jego pełnomocnikiem ds. referendum konsultacyjnego.

Mucha wywodzi się ze Szczecina, jest szefem klubu radnych PiS w sejmiku zachodniopomorskim, ale nie jest człowiekiem Joachima Brudzińskiego. – Mucha więcej zawdzięcza Dudzie niż Brudzińskiemu, z którym nigdy nie miał najlepszych relacji. Joachim stawiał w powiecie na ludzi, którzy byli w opozycji do Muchy – mówi polityk PiS.

Mucha od niedawna zajmuje się też kontaktami z samorządowcami, za które wcześniej odpowiadał minister Andrzej Dera. – Ja zajmuję się wciąż sprawami odznaczeń i nominacji, nadzoruję Biuro Interwencji Prawnej, a w wyniku reorganizacji przejąłem odpowiedzialność za Biuro Dialogu i Korespondencji – mówi Dera. Po co reorganizacja? – Potrzebny był przegląd odpowiedzialności, bo zależy nam, aby wszystko sprawniej działało. Przy okazji dodaje, że zawiesił członkostwo w Solidarnej Polsce. To wyraz wdzięczności i lojalności wobec prezydenta, bo Zbigniew Ziobro nie załatwił Derze miejsca na liście wyborczej. Prezydent wzmocnił też Wojciecha Kolarskiego. To też przyjaciel z Krakowa, który odpowiada za politykę historyczną, a od niedawna pisze Dudzie przemówienia, czym wcześniej zajmował się Maciej Łopiński.

Czy szykują się jeszcze jakieś zmiany personalne na zapleczu? Zdaniem naszego rozmówcy prezydent nie jest do końca zadowolony z pracy podsekretarz stanu Anny Surówki-Pasek, która odpowiada za Biuro Prawne i Ustroju. – Duda jako szef Biura Prawnego za Lecha Kaczyńskiego potrafił zaistnieć, chodził do mediów. A ona jest praktycznie niewidoczna – słyszymy w Kancelarii.

Niezależnie od losów prezydenckiej prawniczki już dziś wyłania się obraz Kancelarii po generalnym remoncie, budowanej wokół osób, które są lojalne przede wszystkim wobec prezydenta, a nie prezesa. A nominacja Łapińskiego była wręcz zagraniem na nosie kilkorgu nieznoszącym go polityków PiS.

Gesty prezydenta

Przemeblowanie Kancelarii to niejedyny objaw samodzielności prezydenta. W grudniu pierwszy raz skierował ustawę PiS – i to ważną, bo dotyczącą tzw. miesięcznic smoleńskich – do Trybunału Konstytucyjnego. Sędziowie orzekli nie po myśli prezydenta, uznając, że zgromadzenia cykliczne nie naruszają konstytucji. Ten wyrok był dla Dudy ostrzeżeniem – PiS nie po to wojował z Trybunałem, by teraz sędziowie blokowali legislację. Także w grudniu, gdy doszło do okupacji sali plenarnej Sejmu przez opozycję, prezydent zaoferował mediacje, z których nic nie wyszło, a inicjator rozmów pojechał na narty.

Już w 2017 r. prezydent dał do zrozumienia, że nie zgodzi się na proponowane przez Kaczyńskiego ograniczenie kadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, którzy sprawują władzę dłużej niż jedną kadencję. I szef PiS porzucił pomysł, by to rozwiązanie weszło w życie już w 2018 r., tłumacząc, że czyni to z szacunku dla głowy państwa (choć w rzeczywistości zdecydowały różne względy, jak sprzeciw samorządowców, części działaczy PiS oraz Jarosława Gowina).

Duda wszedł też w spór z MSZ w sprawie nominacji ambasadorskich i zaprotestował przeciw niektórym pomysłom Zbigniewa Ziobry na reformę Krajowej Rady Sądownictwa. Głośne były też oczywiście „Listy do M.”, czyli korespondencja z Antonim Macierewiczem w sprawie ataszatów wojskowych w ambasadach. Charakterystyczne skądinąd, że z całego spektrum działalności ministra obrony prezydent skrytykował sprawę mimo wszystko drugorzędną. W tym przypadku prezydent przegrał podwójnie – minister jego pisma zlekceważył, a Kaczyński nie pomógł.

I wreszcie 3 maja prezydent wystąpił z inicjatywą referendum oceniającego konstytucję z 1997 r. Pomysłem zaskoczył wszystkich, w tym partię rządzącą. W Kancelarii można było usłyszeć, że Duda wreszcie znalazł sposób, by nie idąc na konfrontację, nie używając weta, odróżnić się od PiS. Powyższe przykłady – a są jeszcze drobniejsze, typowo wizerunkowe, jak wspomaganie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – mogą sprawiać wrażenie jakiejś nowej jakości, ale trzeba pamiętać o całokształcie prezydentury. We wszystkich kluczowych sprawach – wojnie z Trybunałem, reformie edukacji, obniżeniu wieku emerytalnego – Duda postępuje zgodnie z interesem PiS. Już kilka razy z Pałacu docierały wieści, że „będzie weto” – ostatnio w sprawie ustawy „apteka dla aptekarzy” budzącej sprzeciw Mateusza Morawieckiego i Jarosława Gowina – ale ostatecznie prezydent nie zawetował niczego.

Prof. Jan Zimmermann, promotor pracy doktorskiej Dudy: – Te drobne gesty, które wykonuje prezydent, moim zdaniem nic nie znaczą. To że ma pewne wątpliwości w sprawie ustawy o KRS, dwukadencyjności organów samorządowych czy dokonywane przez niego zmiany w Kancelarii, to są szczegóły, których nie łączę w żadną znaczącą i spójną całość. W tym kontekście nie ma również znaczenia inicjatywa referendum w sprawie nowej konstytucji. Prezydent sam zresztą łamie obowiązującą konstytucję, co stawia tę propozycję w swoistym świetle.

Bez PiS nie będzie reelekcji

Piszemy tu gdzieniegdzie o „samodzielności” prezydenta, ale nie jest to słowo oddające istotę rzeczy. W szczególności nie chodzi o sugestię konfrontacji z Kaczyńskim.

Jeśli bowiem Duda wyciągnął jakieś lekcje z porażki Komorowskiego, to najważniejsza brzmi: nie wygrasz bez zaangażowania macierzystej partii. To czyni z niego zakładnika Kaczyńskiego; Duda nie wywalczy reelekcji bez wydatnej pomocy PiS, a tym bardziej wbrew PiS. Powinno mu przy tym zależeć na dobrym wyniku tej partii jesienią 2019 r., bo to ułatwi mu kampanię prezydencką na wiosnę 2020 r.

Dochodzą do tego względy psychologiczne – Duda wie (i ma świadomość, że jego wyborcy też to wiedzą), że to Kaczyński namaścił go na prezydenta i że to Kaczyński pozostaje niekwestionowanym przywódcą prawicy. Półtora roku temu publicznie zwrócił się do niego – i to w Pałacu Prezydenckim – wiernopoddańczymi słowami: „Panie premierze, jest pan wielkim politykiem, strategiem, ale i człowiekiem”. Nic nie wskazuje na to, by teraz uważał inaczej.

Nie zanosi się zatem na realny konflikt prezydenta z prezesem, wojnę z używaniem weta, ostrymi wywiadami i zakulisowymi intrygami. Duda przyznał ostatnio zresztą, że idea „prezydenta wszystkich Polaków” jest nie do zrealizowania, i stale powtarza, że program PiS był i jego programem. Prezydent pozostanie tym słabszym ogniwem w obozie władzy.

Nie oznacza to wszakże, że w ostatnich miesiącach nic się na linii prezydent–PiS nie zmieniło. Próba autonomizacji jest faktem. Duda, jak się zdaje, chce wywalczyć pozycję młodszego partnera w sojuszu z PiS, ma natomiast wyraźnie dość obecnej sytuacji przypominającej relację długopisu z ręką.

Polityka 22.2017 (3112) z dnia 30.05.2017; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Ręka prezesa"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną