Kraj

Jak PiS zaraził pasożytami

Uchodźcy: najskuteczniejszy straszak władzy

Utożsamienie uchodźców z terrorystami to majstersztyk speców od propagandy PiS. Utożsamienie uchodźców z terrorystami to majstersztyk speców od propagandy PiS. Mirosław Gryń / Polityka
Spełnia się najczarniejszy sen demokratów. Nie tylko notowania partii Jarosława Kaczyńskiego są najwyższe w historii, ale upadają również gwarancje praworządności wynikające z członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Większość Polaków jest skłonna porzucić Unię bez żalu.
Polityka
Jakub BierzyńskiMarek Wiśniewski/Puls Biznesu Jakub Bierzyński

Jak to się mogło stać? Przecież rząd targany jest licznymi skandalami – bez porównania mniejsze utopiły ich poprzedników. Kumoterstwo kwitnie w najlepsze. Misiewicze mnożą się w błyskawicznym tempie. Osoby bez żadnego merytorycznego przygotowania obejmują tłuste posady w spółkach Skarbu Państwa, otrzymując za swe partyjne zasługi niebotyczne gaże. Armia ulega destrukcji, program dozbrojenia został zamrożony, a kadra dowódcza jest praktycznie sparaliżowana przez dymisje większości doświadczonych oficerów.

I nic, słupki poparcia rosną. Wygląda na to, że szerokiej rzeszy wyborców nie przeszkadza niszczenie Trybunału Konstytucyjnego i systemu sądownictwa w Polsce. Wymiar sprawiedliwości to dla wielu zagadnienie abstrakcyjne, dalekie od codziennych doświadczeń, a sądy w kraju, co tu dużo mówić, zapracowały sobie na brak popularności. A megaafera SKOK, stanowiących finansowe zaplecze PiS, nie wywołuje emocji nawet zbliżonych do tych, jakie są efektem postępowania komisji w sprawie afery Amber Gold. Pomimo że skala przekrętu w SKOK-ach była nieporównanie większa.

Wydaje się, że opinia publiczna jest odporna na fakty. Mimo tego, że partia rządząca otworzyła wielką liczbę frontów walki z licznymi grupami społecznymi. Zraziła do siebie pracowników wymiaru sprawiedliwości, co zrozumiałe. Pracowników administracji, którzy ulegli masowym czystkom. Samorządowców i zatrudnionych przez nich urzędników na szczeblu lokalnym. Nauczycieli, z których wielu będzie musiało pożegnać się z pracą. Rolników, bo narasta kryzys wypłat przeznaczonych dla nich pieniędzy unijnych na skutek wyrzucenia kilkunastu tysięcy specjalistów i braku systemu komputerowego podziału dopłat.

Nie szkodzi władzy zakłamanie i jawna sprzeczność haseł i działań w kwestii choćby reformy edukacji. Blisko milion podpisów zostanie zmielonych w sejmowych niszczarkach. Opinia rodziców, dzieci i Związku Nauczycielstwa Polskiego nie ma dla władzy, ale też dla wielu wyborców, żadnego znaczenia. Podobnie jak skandale obyczajowe w kręgu władzy czy katastrofalna polityka międzynarodowa. Do tej pory buta i arogancja sprawowania rządów były chorobą śmiertelną kolejnych ekip. Już nie. Władza PiS zaimpregnowała się skutecznie przed wszelkiego rodzaju erozją. Nie szkodzą jej skandale. Nie niszczy fatalny styl. Nie tyka arogancja. Nieliczenie się nie tylko z szerokimi grupami społecznymi, ale nawet z opinią publiczną w całości. Rząd Beaty Szydło wydaje się niezniszczalny. Zaufanie społeczne rośnie. Premier i prezydent niezmiennie królują na szczytach sondaży popularności.

Strach przed nieznanym

Dlaczego? Otóż Jarosław Kaczyński wynalazł szczepionkę na całe zło, które mogłoby nadwerężyć potęgę jego rządów. I nie jest to 500 plus. Efekt tego programu jego samego głęboko rozczarował. Polacy nie byli tak wdzięczni, jak na to liczył przywódca. Co zatem stanowi ten tajemniczy sok z gumijagód, który czyni tę ekipę nieśmiertelną? Jest to kwestia uchodźców. Uniwersalna, potężna jak młot, scalająca większość opinii publicznej, której to opinii jedynym wyrazicielem wydaje się partia Kaczyńskiego.

Jeszcze dwa lata temu 70 proc. Polaków chciało przyjęcia uchodźców w naszych granicach. Dziś z tej zdecydowanej większości pozostała garstka. Proporcje prawie dokładnie się odwróciły. Co spowodowało tak fundamentalną zmianę w opiniach Polaków? Po pierwsze, terror okazał się nad wyraz skuteczny. Nic dziwnego. W kraju, który do tej pory nie miał doświadczenia z terrorem, obrazy ofiar, wybuchów, krwi na ulicach, tłumów w panice, płaczących matek, robią paraliżujące wrażenie. W wielu społeczeństwach o długich demokratycznych tradycjach ludzie są w stanie oddać swą osobistą wolność w zamian za poczucie bezpieczeństwa. W Polsce, gdzie terroryzm był do tej pory czymś nieznanym, pochodzącym z rzeczywistości, która nas nie dotyczyła, w chwili gdy stał się realną groźbą, wywołał przerażenie nieproporcjonalne do zagrożeń.

Wiadomo przecież, że strach przed nieznanym jest spotęgowany zbiorową wyobraźnią, a akty terrorystyczne w telewizji wyglądają znacznie groźniej niż w rzeczywistości. Z każdym zamachem w granicach Unii Europejskiej ten strach narasta. Z każdym nożownikiem na ulicach zachodnioeuropejskich miast się potęguje. Jarosław Kaczyński to dostrzegał. Dlatego od początku jego partia głosiła skrajny narodowy egoizm. Żadnych kompromisów w sprawie bezpieczeństwa, w efekcie żadnych uchodźców. Jacek Kurski, jako prezes TVP, może być spokojny o swoją posadę, niezależnie od wyników oglądalności i niezależnie od strat, jakie instytucja, którą kieruje, przynosi. Brak festiwalu w Opolu także mu nie zaszkodzi, bo wykonał najważniejsze z punktu widzenia inżynierii sprawowania władzy zadanie propagandowe, jakie partia przed nim postawiła. I wykonał je bez zarzutu, w perfekcyjny sposób – telewizja państwowa skutecznie przekonała Polaków, że terroryści są tożsami z uchodźcami. I to jest magiczna formuła zapewniająca teflonowość rządom PiS.

Machina manipulacji

Gdy terror nie jest bezpośrednim doświadczeniem Polski i Polaków, to uchodźcy już tak. Dlatego tak ważne było utożsamienie zbrodniarzy – terrorystów z ISIS, z ich ofiarami – uciekinierami przed terrorem. Oni są wszak blisko, tuż obok, za granicą. Czekają w obozach. Bardzo dobrze to wypada na ekranie telewizora. Namioty, ciemność, stłoczeni ludzie, nędza, płoną ogniska. Trudno rozróżnić ciemne i czarne twarze. Strach przed hordą obcych. Oni są groźni. Oni nam odbiorą nasze życie. Zgwałcą nasze kobiety. Takie obrazy budzące atawistyczne lęki serwuje nie tylko rządowa telewizja, ale każda, bo takie obrazy się świetnie sprzedają. Trafiają w najgłębsze lęki, budzą emocje, panikę, strach.

Utożsamienie uchodźców z terrorystami to majstersztyk speców od propagandy PiS. A pamiętajmy, że to przecież Jarosław Kaczyński, jako jedyny polityk jeszcze w kampanii wyborczej, mówił o pasożytach i zarazkach. Jedynie on jednoznacznie i bez kompromisów głosił hasło – nie wpuścimy żadnych uchodźców. Będziemy bronić Polski przed obcymi. Wtedy było to co najmniej kontrowersyjne. Z czasem to hasło dało jego formacji niepodzielną władzę. Każdy zamach terrorystyczny w Europie, każda bomba w Paryżu, każda osoba dźgnięta nożem w Brukseli, każdy przechodzień rozjechany samochodem na londyńskim moście składa się na wzrost notowań partii rządzącej w Polsce. Paradoks?

Nie, dobrze przemyślana, perfekcyjnie działająca machina politycznej manipulacji. Rośnie poczucie przerażenia i lęku, wyborcy zwracają się do przywódcy, który obroni ich przed zagrożeniem. Kaczyński jest jedynym liderem politycznym mogącym pełnić taką rolę i jego propagandyści świetnie zdają sobie z tego sprawę.

Koniec marzeń

Kwestia uchodźców nie tylko stanowi ogromny rezerwuar poparcia na lokalnej scenie politycznej, ale jest także bezcenna w rozgrywkach z Europą. Najlepiej ujął to Jerzy Targalski („Gazeta Polska”) pod znamiennym tytułem „II Grunwald”. Na początek typowa dawka ksenofobicznej trucizny: „Wpuszczenie do Polski muzułmanów pod naciskiem Unii będzie oznaczało koniec naszego społeczeństwa i kultury”. A potem: „Jednocześnie dobrze zorganizowany opór jest świetnym instrumentem pozbawienia targowicy ogłupionej części jej bazy wyborczej i mobilizacji mieszkańców, którym Polska jest obojętna. (…) Trzeba uświadomić ludziom, że jeśli chcemy suwerenności, w tym ekonomicznej, czyli dobrobytu, czeka nas potężna bitwa z Unią (Niemcami). Tłumaczenie niuansów nie ma sensu, gdyż większość i tak niczego nie pojmie. Trzeba wybrać pole bitwy, na którym możemy odnieść zwycięstwo, jak pod Grunwaldem. Dlatego emigranci są doskonałym wyborem – jasnym i zrozumiałym dla wszystkich”.

Ten prosty plan przynosi już przewidziane efekty. Propaganda PiS ma poza tym drugie trudno uchwytne dno – żeruje na polskich kompleksach. Trudno sobie wyobrazić, by hasło wstawania z kolan mogło być nośne w Niemczech lub we Francji. Bo musi trafić na żyzny grunt powszechnego przekonania o byciu na kolanach. To poczucie niższości, polskie kompleksy, zaściankowość i ukrytą ksenofobię bardzo trafnie zdiagnozował Jarosław Kaczyński. W tym tkwi siła jego propagandy. Znaleźliśmy sobie kogoś od nas biedniejszego, słabszego, gorszego, kogoś, kto puka do naszych drzwi, prosząc, by go łaskawie wpuścić. Jakże przyjemne uczucie rodzącej się wyższości. Jakże skuteczny lek na narodowe kompleksy.

W imię poczucia bezpieczeństwa i własnej wyższości jesteśmy gotowi wyrzec się nie tylko własnej obywatelskiej wolności. Poświęcimy demokrację, niezawisłość sądów, prawo do prywatności. Jesteśmy w stanie poświęcić nawet cywilizacyjną perspektywę naszej narodowej przyszłości. Gra nie toczy się już jedynie o to, czy PiS wygra kolejne wybory, pomimo fatalnego bilansu swoich rządów. Gra toczy się o przyszłość narodu.

Przypomnijmy: 70 proc Polaków jest przeciwko przyjmowaniu uchodźców, 56 proc. przeciwko przyjmowaniu uchodźców, nawet gdyby to oznaczało utratę funduszy strukturalnych otrzymywanych hojnie z Unii Europejskiej. Funduszy, które były przez lata motorem naszego rozwoju i przyczyną cywilizacyjnego skoku Polski w ostatnich dziesięciu latach. Mało tego, 51 proc. z nas jest gotowa opuścić Unię Europejską, gdyby pozostanie w jej strukturach oznaczało konieczność wywiązania się z europejskiej solidarności i przyjęcia, symbolicznej przecież, liczby uchodźców. Jesteśmy gotowi zrezygnować z marzeń pokoleń patriotów, walczących o przynależność ojczyzny do zachodniego kręgu cywilizacyjnego w kolejnych licznych powstaniach. Nie o fakty chodzi w tej dyskusji. Przypomnę, że Polska przyjęła 90 tys. muzułmańskich uchodźców z Czeczeni bez echa, bez lęku, praktycznie bez dyskusji. Dzisiaj jesteśmy w stanie przekreślić miejsce Polski w świecie i w Europie po to, by nie wykonać nawet drobnego gestu pomocy.

Cena wzmożenia

Nie wierzę, by celem polityki Jarosława Kaczyńskiego było faktyczne wyjście Polski z Europy. Kwestię uchodźców, tak jak inne sprawy, traktuje on czysto instrumentalnie. Jak pisze Targalski, jest to wyłącznie doraźny zabieg polityczny. Zmiana nastawienia opinii publicznej w kwestii przynależności Polski do Unii ma wzmocnić pozycję polityczną rządu w negocjacjach z Unią. I nie o uchodźców tu chodzi, lecz o wolną rękę w demolowaniu polskiej demokracji.

Kaczyński świetnie zdaje sobie sprawę, że groźba polexitu podziała odstraszająco na brukselskich polityków, gdy będą głosować nad kolejnymi krokami w procedurze ochrony praworządności. Wyniki badań opinii publicznej w tej sprawie są argumentem bezcennym. Tym bardziej że po wyborze Macrona atmosfera w Brukseli wyraźnie się zmienia, a twardy kurs Komisji Europejskiej jest Kaczyńskiemu na rękę. Łatwiej będzie bowiem przedstawić Unię jako wroga polskiej suwerenności i bezpieczeństwa.

Z drugiej strony to fantastyczny sposób na odebranie demokratycznej opozycji w kraju ostatniej nadziei i gwarancji, która może ograniczyć jego niepodzielne rządy i pęd do autorytaryzmu. Konsolidacja opinii publicznej, wzrost notowań własnej partii, wolna ręka przy szafowaniu groźbą wyjścia Polski ze struktur UE dają Kaczyńskiemu nieograniczone pole manewru w polityce wewnętrznej. Nic już go nie powstrzyma. W tej grze jest tylko jedno fundamentalne ryzyko – wymknięcia się procesu spod kontroli. Podobny wszak w swej mechanice proces został uruchomiony niedawno przez sojusznika Kaczyńskiego – Davida Camerona. Skończył się jak wiadomo brexitem.

Pierwszą ofiarą antyemigracyjnej polityki PiS będzie polska konstytucja. Gra na różnice zdań pomiędzy partią a prezydentem jest pozorna. Celowo Duda chce połączyć referendum konstytucyjne z pytaniem o uchodźców. Spece od politycznej inżynierii obozu władzy świetnie wiedzą, że jedynie takie pytanie jest w stanie zmobilizować Polaków do udziału w plebiscycie. W pierwszym kroku lęk przed obcym zostanie wykorzystany, by zmienić konstytucję, w drugim, by ustanowić w pełni już autorytarne rządy PiS. Jeśli skutkiem ubocznym będzie zniszczenie cywilizacyjnych perspektyw kraju poprzez osamotnienie Polski gdzieś między coraz bardziej agresywną Rosją a oddalającym się Zachodem, trudno – to cena, jaką Kaczyński jest gotów zapłacić za realizację swego wielkiego marzenia.

***

Jakub Bierzyński – socjolog, przedsiębiorca, publicysta. Prezes domu mediowego OMD, a także jeden z założycieli SMG/KRC Poland (dziś Millward Brown), największej w Polsce agencji badań rynkowych.

Polityka 27.2017 (3117) z dnia 04.07.2017; Polityka; s. 23
Oryginalny tytuł tekstu: "Jak PiS zaraził pasożytami"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną