Jak to się mogło stać? Przecież rząd targany jest licznymi skandalami – bez porównania mniejsze utopiły ich poprzedników. Kumoterstwo kwitnie w najlepsze. Misiewicze mnożą się w błyskawicznym tempie. Osoby bez żadnego merytorycznego przygotowania obejmują tłuste posady w spółkach Skarbu Państwa, otrzymując za swe partyjne zasługi niebotyczne gaże. Armia ulega destrukcji, program dozbrojenia został zamrożony, a kadra dowódcza jest praktycznie sparaliżowana przez dymisje większości doświadczonych oficerów.
I nic, słupki poparcia rosną. Wygląda na to, że szerokiej rzeszy wyborców nie przeszkadza niszczenie Trybunału Konstytucyjnego i systemu sądownictwa w Polsce. Wymiar sprawiedliwości to dla wielu zagadnienie abstrakcyjne, dalekie od codziennych doświadczeń, a sądy w kraju, co tu dużo mówić, zapracowały sobie na brak popularności. A megaafera SKOK, stanowiących finansowe zaplecze PiS, nie wywołuje emocji nawet zbliżonych do tych, jakie są efektem postępowania komisji w sprawie afery Amber Gold. Pomimo że skala przekrętu w SKOK-ach była nieporównanie większa.
Wydaje się, że opinia publiczna jest odporna na fakty. Mimo tego, że partia rządząca otworzyła wielką liczbę frontów walki z licznymi grupami społecznymi. Zraziła do siebie pracowników wymiaru sprawiedliwości, co zrozumiałe. Pracowników administracji, którzy ulegli masowym czystkom. Samorządowców i zatrudnionych przez nich urzędników na szczeblu lokalnym. Nauczycieli, z których wielu będzie musiało pożegnać się z pracą. Rolników, bo narasta kryzys wypłat przeznaczonych dla nich pieniędzy unijnych na skutek wyrzucenia kilkunastu tysięcy specjalistów i braku systemu komputerowego podziału dopłat.
Nie szkodzi władzy zakłamanie i jawna sprzeczność haseł i działań w kwestii choćby reformy edukacji.