Na zlocie partyjnym PiS prezes tej partii pokazał się w całej krasie. Styl, w jakim przemawiał, treść tego wystąpienia, gesty podkreślały jego pozycję i władzę, przewagę nad wszystkimi zebranymi w sali, w tym, a może przede wszystkim, nad panią premier.
Odpowiednio dobrane dekoracje, barwy i symbole, uroczyste stroje delegatów, fryzury delegatek – wszystko to czyniło zdarzenie wyjątkowym, a postać pana prezesa na jakiś sposób cudowną.
Jarosław Kaczyński wystąpił jako lider partyjny, to oczywiste, ale fakt, że PiS jest partią rządzącą, czynił z tego wystąpienia wydarzenie szczególne, nie po raz pierwszy zresztą. Stało się to już normą, oczywistą oczywistością, że prezes stał się Naczelnikiem Państwa, że to dostęp do jego ucha jest miarą kariery, pozycji, możliwości politycznych w realnej polityce. To w głowie Kaczyńskiego roją się pomysły i wizje, strategie i taktyki, ale też humory i obsesje. I one następnie wywierają wpływ na politykę państwa, rządzą rządem, panią premier i panem prezydentem oraz resztą towarzystwa spod znaku PiS.
Morawiecki górą, Szydło dolinami
Prezes z niejakim upodobaniem demonstruje tę władzę, rozdaje pochwały i nagany, już nie przejmując się dwuznacznością tego rodzaju zachowań (skądinąd niby szeregowego posła) i absmakiem, jaki to może wywoływać. Na ostatnim zlocie upominał ministrów w obecności premier, wytyczał kierunki i zadania dla rządu, promował wicepremiera Morawieckiego, mianując go właściwie na pozycję numer jeden w gabinecie ministrów.