Rosja nie ukrywa, że wielkiej skali manewry mają być odpowiedzią na wysłanie przez NATO batalionowych grup bojowych na wschodnią flankę. Sto tysięcy rosyjskich żołnierzy zgrupowanych na zachodnim kierunku strategicznym wraz z masą, czym ma przyćmić wysiłek NATO, udowodnić Rosjanom, że ich armia jest w stanie pokonać zachodni obóz, a kraje nadbałtyckie i Polskę zwyczajnie zastraszyć.
Warszawa zastraszona się nie czuje, ale wolałaby mieć u siebie jak najwięcej sojuszniczego wojska na czas manewrów Rosjan.
Czego Polska chce od USA?
Dlatego pierwszoplanową prośbą ma być wzmocnienie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce w tym kluczowym czasie – zarówno jeśli chodzi o żołnierzy, jak i systemy uzbrojenia. Chodzi o to, by na polskie poligony i do baz powróciły jednostki brygady pancernej, która przyjechała w styczniu do Żagania, ale od tego czasu rozjechała się po całej wschodniej flance NATO. Polska liczy też na to, że w Powidzu zgromadzi się odwód śmigłowców uderzeniowych, które również ćwiczą z armiami całego regionu, choć teoretycznie stacjonują w Polsce.
Ale najważniejszym życzeniem będzie to, by Amerykanie wysłali do Polski swoje baterie Patriot – czy to z USA, czy te stacjonujące w Niemczech – nie na ćwiczenia, a w trybie bojowym, aby na wszelki wypadek zapewniały osłonę polskiego nieba.
Obrona sojuszników jak obrona USA
Stany Zjednoczone same obiecały taką decyzję, lecz nie Polsce, a państwom nadbałtyckim.