Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Miliardowe kontrakty – to zapowie Donald Trump w Polsce?

Prezydent USA Donald Trump będzie w Polsce od 5 do 6 lipca. Prezydent USA Donald Trump będzie w Polsce od 5 do 6 lipca. U.S. Army Sgt. James K. McCann / Flickr CC by 2.0
Oprócz chęci zakupu systemów Homar i Patriot Polska poprosi Amerykanów o zwiększoną ochronę na czas rosyjskich ćwiczeń Zapad-17.

Rosja nie ukrywa, że wielkiej skali manewry mają być odpowiedzią na wysłanie przez NATO batalionowych grup bojowych na wschodnią flankę. Sto tysięcy rosyjskich żołnierzy zgrupowanych na zachodnim kierunku strategicznym wraz z masą, czym ma przyćmić wysiłek NATO, udowodnić Rosjanom, że ich armia jest w stanie pokonać zachodni obóz, a kraje nadbałtyckie i Polskę zwyczajnie zastraszyć.

Warszawa zastraszona się nie czuje, ale wolałaby mieć u siebie jak najwięcej sojuszniczego wojska na czas manewrów Rosjan.

Czego Polska chce od USA?

Dlatego pierwszoplanową prośbą ma być wzmocnienie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce w tym kluczowym czasie – zarówno jeśli chodzi o żołnierzy, jak i systemy uzbrojenia. Chodzi o to, by na polskie poligony i do baz powróciły jednostki brygady pancernej, która przyjechała w styczniu do Żagania, ale od tego czasu rozjechała się po całej wschodniej flance NATO. Polska liczy też na to, że w Powidzu zgromadzi się odwód śmigłowców uderzeniowych, które również ćwiczą z armiami całego regionu, choć teoretycznie stacjonują w Polsce.

Ale najważniejszym życzeniem będzie to, by Amerykanie wysłali do Polski swoje baterie Patriot – czy to z USA, czy te stacjonujące w Niemczech – nie na ćwiczenia, a w trybie bojowym, aby na wszelki wypadek zapewniały osłonę polskiego nieba.

Obrona sojuszników jak obrona USA

Stany Zjednoczone same obiecały taką decyzję, lecz nie Polsce, a państwom nadbałtyckim. W czasie ostatniej wizyty sekretarza obrony Jamesa Mattisa u żołnierzy rozmieszczonych na Łotwie padło zapewnienie, że Patrioty trafią nad Bałtyk. Warszawa będzie przekonywać Trumpa, że posiadając u siebie strategiczne instalacje zbrojeniowe i energetyczne, jest dużo bardziej narażona na atak rakietowy Rosji, choćby symulowany w ramach ćwiczeń, i że Amerykanie powinni nam pomóc. Gotowość do tego sygnalizował zresztą Biały Dom, kiedy ogłaszał, iż w czasie wizyty w Polsce prezydent zrówna obronę sojuszników na wschodzie NATO z obroną terytorium USA.

Obecność systemów obrony antyrakietowej na wschodniej flance sugerowali też dowódcy amerykańskich sił w Europie, którzy przecież mają na uwadze obronę własnych żołnierzy przed zagrożeniem rosyjskimi Iskanderami. Deklaracja o wysłaniu Patriotów Polski byłaby więc silnym sygnałem, choć nie całkowitym zaskoczeniem.

Jeszcze silniejszym wyrazem wsparcia, na które liczy Warszawa, byłaby jakaś deklaracja prezydenta Trumpa o ułatwieniu sprzedaży amerykańskiej broni, a wraz z nią technologii zbrojeniowych do Polski. W ostatnich dniach z udziałem Pentagonu, ambasady USA i przemysłu toczyły się intensywne negocjacje w sprawie dwóch systemów rakietowych: obrony powietrznej Wisła i wyrzutni ziemia-ziemia Homar. Dosłownie w przeddzień przylotu Trumpa do Warszawy zapadła decyzja, że to amerykańska firma Lockheed Martin wraz z Polską Grupą Zbrojeniową stworzy ofertę kluczowego systemu odstraszania dla wojsk lądowych.

To, że Amerykanie pokonali w grze o Homara Turków i Izraelczyków, nie jest zaskoczeniem, ale teraz Polsce chodzi o to, by wydając kilka miliardów złotych, uzyskać zastrzyk technologii rakietowej dający szansę jej rozwoju własnymi siłami.

Jeszcze większe oczekiwania mamy odnośnie do systemu obrony antyrakietowej Wisła, gdzie zakres pożądanych technologii obejmuje radary, pociski, silniki rakietowe. Ostatnie negocjacje MON w Waszyngtonie nie wypadły dobrze, ale w chwili ogłoszenia prezydenckiej wizyty kontakty odżyły i nabrały dynamiki.

Nie jest więc wykluczone potwierdzenie wyboru amerykańskiego Patriota dla Polski oraz prezydenckie wsparcie dla dostępu Polaków do amerykańskiej technologii. Jeśli tak się stanie, umowa na system Wisła, lub choćby jego pierwszą fazę, mogłaby zostać domknięta do końca roku. Przyklepanie obu kontraktów na najwyższym szczeblu oznaczałoby, że wizyta przyniesie amerykańskiemu przemysłowi ok. 10 mld dol. Trump lubi „przywozić” pieniądze z odwiedzanych krajów, co pokazały warte ponad 100 mld porozumienia zbrojeniowe podpisane w Arabii Saudyjskiej.

Polsce zależy na stałej obecności wojsk amerykańskich

Polska chciałaby wreszcie, by Trump w rozmowach dwustronnych – a jeszcze lepiej w publicznym przemówieniu transmitowanym na cały świat – zapewnił o stałej, bezterminowej obecności amerykańskich wojsk. Z ostatnich wypowiedzi ministrów obrony i spraw zagranicznych wynika, że to z polskiej perspektywy nawet ważniejsze niż powszechnie oczekiwana deklaracja pełnego poparcia USA dla klauzuli kolektywnej obrony z art. 5 traktatu NATO.

Choć postulat stałej obecności Amerykanów wydaje się najambitniejszy, wcale nie musi być trudny do spełnienia. Wiadomo bowiem, że to marynarze US Navy będą stanowić załogę natowskiej bazy antyrakietowej w Redzikowie i że to amerykańscy kawalerzyści są trzonem wielonarodowego batalionu NATO w Polsce. Operacja sojusznicza jest „open-ended”, nie ma wyznaczonego terminu zakończenia.

Największy problem paradoksalnie jest z finansowaniem amerykańskiej operacji odstraszającej, której skutkiem jest wysyłanie do Polski rotacyjnych brygad pancernych. O pieniądzach bowiem decyduje Kongres. Jednak w obecnym klimacie geopolitycznym i przy republikańskiej większości nikt na Kapitolu nie zakwestionuje przedłużania tej misji, mało tego, propozycje Pentagonu zwiększenia budżetu inicjatywy odstraszania zostały przyjęte z pełnym zrozumieniem. Więc i w tej sferze można oczekiwać od prezydenta Trumpa pozytywnego sygnału.

Spotkanie Trump-Putin po wizycie w Warszawie

To wszystko, jeśli się spełni, wprawić może w furię Władimira Putina. Moskwa najwyraźniej albo przeliczyła się co do Trumpa, albo to wewnętrzna sytuacja w USA i nagromadzenie podejrzeń o knucie z Kremlem wiąże ręce prezydentowi zapowiadającemu jeszcze niedawno nowy reset. Umówienie spotkania w cztery oczy z Putinem po wizycie w Warszawie już jest wystarczającym sygnałem priorytetów, a jeśli nastąpi po deklaracjach zwiększenia wsparcia obronnego i zbrojeniowego dla Polski – będzie policzkiem. W tej rundzie pojedynku globalnych mocarstw nie będziemy tylko sekundować – warszawskie przemówienie Trumpa może stać się nowym punktem odniesienia, przynajmniej na czas jego prezydentury.

Od treści tego wystąpienia, zwłaszcza związanej z Unią Europejską i NATO, będzie zależeć, jak Warszawa będzie kojarzona przez najbliższe lata. Sami tego chcieliśmy, obyśmy nie padli ofiarą własnego sukcesu.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną