O tym, że stosunek ministra środowiska Jana Szyszki do fauny i flory jest dość specyficzny, pisaliśmy już po wielokroć. Wycinka w Puszczy Białowieskiej wzburzyła nie tylko polską, ale też światową opinię publiczną, a Trybunał Sprawiedliwości UE wprost zakazał wycinki w Białowieży. Mimo to stanowisko ministerstwa pozostaje niewzruszalne i w walce z kornikiem drukarzem Jan Szyszko jest gotów ciąć dalej, co tylko mu pod piłę wpadnie.
Jeżeli chodzi o dzikie zwierzęta, sprawa nie jest jednak aż tak prosta. Od niemal pierwszych dni urzędowania nowego ministra co rusz pojawiają się propozycje, rozważania i próby wyrażane dość niefrasobliwie (informacja o tym, że ministerstwo zastanawia się nad zniesieniem moratorium na łosie) oraz w postaci jak najbardziej konkretnej (dwukrotna próba nowelizacji prawa łowieckiego).
Propozycje zmian rozporządzeń w sprawie odstrzału danego gatunku zwierząt pojawiają się na chwilę, wzbudzają powszechny popłoch, a później znikają w komisjach i czekają na odpowiedni moment.
Najnowszy jest projekt rozporządzenia, którego celem jest wpisanie szakala złocistego na listę gatunków łownych. Przypomnijmy: do 2015 r. nikt nie wiedział, że szakal złocisty w ogóle występuje na terenie naszego kraju. Do dziś nie wiemy, ile szakali zamieszkuje Polskę, wiemy jedynie, że jest ich bardzo mało. Jeżeli rozporządzenie wejdzie w życie, szakale pocieszą się spokojem do 2019 roku, bo wtedy wygaśnie chroniące je moratorium na odstrzał. Później myśliwi zaczną do nich strzelać, co (o zgrozo!) „znacząco umożliwi poznanie biologii tego gatunku w Polsce” – jak możemy przeczytać w uzasadnieniu rozporządzenia.