Solidarni inaczej
Szydło wzywa UE do solidarności. Ale czy PiS jest solidarny wobec UE?
Chcemy jedności, Unia musi być solidarna, zjednoczona i nie może się dzielić. Gdyby zrobić test i zapytać na ulicy, czy to słowa kanclerz Merkel, przewodniczącego Komisji Europejskiej czy polskiej premier Beaty Szydło, to zapewne niewiele osób wskazałoby szefową polskiego rządu. Tymczasem to polska premier podczas oficjalnej wizyty w Sofii i spotkania z szefem bułgarskiego rządu stanęła w obronie Unii.
Szydło dodała również, że wszyscy politycy i środowiska, które chcą dzielić Unię, w rzeczywistości dążą do jej rozbicia. I dalej w tym duchu, że Polska akurat jest orędownikiem jedności, otwartości i solidarności. I że jedność Unii Europejskiej i jedność naszego regionu Europy (mówiła to w odniesieniu do Polski i Bułgarii) jest podstawą przyszłości Unii Europejskiej. Przekonywała też, że dyskusja, która toczy się obecnie w Unii, powinna „zmierzać ku temu, abyśmy szukali kompromisu i konsensusu w niełatwych bardzo często sprawach”.
Paradoksalne stanowisko polskiego rządu
Przedstawione stanowisko padło w odpowiedzi na niedawną krytyczną wypowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który komentując sprzeciw Polski wobec zaostrzenia dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych, oświadczył, że Polska w wielu kwestiach stawia się na marginesie Europy. I że nasz kraj dzisiaj nie definiuje przyszłości Europy i nie będzie definiować Europy jutra.
Polski rząd to paradoks: z jednej strony od dłuższego czasu obrzydza Polakom Unię. Mówi o tym, że Bruksela jest kompletnie oderwana od rzeczywistości, że poprawność polityczna nie pozwala jej pewnych rzeczy dostrzegać. Zapewnia, że będzie Polaków przed Brukselą bronił i nie pozwoli nad Wisłą wprowadzić rządów brukselskich urzędników.