Pan Wojciechowski (Janusz), europoseł, okazał się nie tylko politycznym wędrowniczkiem (przebył drogę od PSL do PiS), ale także obiecującym poetą. Oto poemat, jaki niedawno stworzył:
Ech, żubrze, gdybyś w polskim mateczniku siedział.
Nigdy by obcy strzelec o tobie nie wiedział.
Nikt by tutaj do ciebie nie walił z gwintówki.
(No chyba, że pogromca żubrów z Kalinówki)
Czy tam ciebie zwabiła łąk za Odrą wonność.
Czy żeś do demokracji tamtej poczuł skłonność.
Wyszedłeś na brzeg rzeki, gdzie las się przerzedził.
A tam zaraz leśniczy bytność twą wyśledził.
I ogłosił, żeś groźny zwierz dla otoczenia.
I na nic dyrektywy, traktat, trybunały.
Nic ochrona natury i dobrostan cały.
Nic, że byłeś łagodny i świata ciekawy.
Cel, pal i kula w łeb twój, wielki, kędzierzawy.
I choć żeś Polskę całą w pokoju przemierzył.
Toś wolności za Odrą ani dnia nie przeżył
Pan Wojciechowski zainspirował dwie repliki internetowe, też rymowane:
Ależ ci mój drogi (p)ośle,
Żubr sam opowie wszystko,
Musiał wiać gdzie pieprz rośnie,
Bo mu dom wyrżnął Szyszko.
***
Żubr do Niemiec po azyl bieży
Bo spierdziela z Białowieży
Gdzie szyszka ze swą zgrają,
do bażantów strzelają.
Gdzie chytrość nie starcza już lisia,
bo kapelan udusi i rysia
A skórę zedrze z niego
Tajemnicza „córka leśniczego”
Poemat p. Wojciechowskiego przedstawia historię żubra, który nie zrozumiał, że najlepiej jest w kraju nad Odrą i Wisłą, zwłaszcza w czasach dobrej zmiany, i nieopacznie udał się do kraju germańskiego, gdzie go zaraz uśmiercono. Pan europoseł nieco podkoloryzował całą historię, bo władze niemieckie głowiły się, co zrobić ze zwierzęciem przybyłym zza wschodniej granicy.