Reprywatyzacja à la PiS
Patryk Jaki przedstawia założenia rządowej ustawy reprywatyzacyjnej. Strach się bać?
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki błyskawicznie zareagował na zeszłotygodniową krytykę Rzecznika Praw Obywatelskich. Adam Bodnar wysłał do niego pismo z prośbą o ustosunkowanie się do napływających do RPO skarg osób przesłuchiwanych przez tzw. komisję weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, którą kieruje właśnie Patryk Jaki. Świadkowie skarżą się na poniżanie, zastraszanie, stronniczość i publiczne posądzanie o złamaniu przez nich prawa. RPO pytał też, dlaczego rząd nic nie robi w sprawie rozwiązania kwestii reprywatyzacji, która przecież ciągle się toczy i zagraża prawom lokatorów prywatyzowanych kamienic.
I minister odpowiedział. Najpierw żądaniem odwołania RPO Adama Bodnara (nazwał go „obrońcą czyścicieli kamienic”). Ale w środę przedstawił założenia przygotowywanej przez rząd ustawy reprywatyzacyjnej. Tylko założenia, a (jak wiadomo) diabeł tkwi w szczegółach. Zwłaszcza gdy mowa o prawie.
Ustawa reprywatyzacyjna według PiS
No więc szczegółów nie znamy. A była RPO prof. Ewa Łętowska zwraca uwagę, że bez szczegółów w ogóle nie da się ocenić sensowności tej ustawy. Bo np. nie wiemy, czy dotyczy ona wszystkich nieruchomości znacjonalizowanych po wojnie. Ani czy dotyczy także np. zakładów przemysłowych, aptek, lasów, mienia kościołów i związków wyznaniowych, majątków poniemieckich, a przede wszystkim reformy rolnej.
Nie wiemy też, czy obejmie tylko te przypadki, gdy własność odebrano z naruszeniem ówczesnego, peerelowskiego prawa o nacjonalizacji (jak jest dotąd), czy też także te odebrane zgodnie z prawem nacjonalizacyjnym?
Gdyby reprywatyzacja miała dotyczyć reformy rolnej, łącznie z przypadkami zgodnego z prawem przejęcia ziemi „obszarniczej” i rozdania jej chłopom, to znaczyłoby, że państwo musiałoby wypłacić odszkodowania za całą przejętą przez państwo ziemię (zwrot „w naturze” rządowa ustawa wyklucza).