W czasach PRL nie wszyscy należeli do PZPR, ale większość – dla własnej korzyści lub uniknięcia kłopotów – z partią rządzącą współpracowała lub się jej podporządkowywała. Dzięki temu PRL przetrwał 44 lata. „Postawy niezłomności spotykano głównie w dużych ośrodkach, a zwłaszcza w Warszawie i Krakowie. W mniejszych ośrodkach było o nie o wiele trudniej, gdyż »Solidarność« była słabsza, a sądy mniejsze. Kiedy zaś brakuje oparcia w grupie ludzi myślących podobnie, trudniej o odwagę” – wspomina sądownictwo z czasów stanu wojennego prof. Adam Strzembosz w wywiadzie rzece ze Stanisławem Zakroczymskim „Między prawem a sprawiedliwością”.
Stanu wojennego PiS nie wprowadził. Ale – jak w stanie wojennym – sparaliżował lub zlikwidował mechanizmy kontroli władzy, konieczne w każdym demokratycznym państwie prawa. Władza bez kontroli wyradza się i zaczyna dbać nie o społeczeństwo, lecz o własny interes. A władza, która – jak PiS – „silne państwo” utożsamia z silną władzą centralną, jest na to wyradzanie się wręcz skazana.
Przejęcie kontroli nad orzecznictwem sądów to przepustka do władzy totalnej, ingerującej dowolnie w każdą sferę życia. Widać to choćby w sprawie kary ponad 1,4 mln zł nałożonej przez KRRiT na TVN za rzekome wzbudzanie niepokojów społecznych i godzenie w polską rację. Te zarzuty to wręcz cytat z aktów oskarżenia z czasów komunizmu. TVN może się odwołać do sądu: Okręgowego w Warszawie, gdzie PiS właśnie wymienił prezesa. A ostatecznie sprawę rozstrzygnie nowo powołana w Sądzie Najwyższym Izba Kontroli Nadzwyczajnej, obsadzona sędziami wybranymi przez PiS.
Kij, marchewka i niezawisłość
Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, ustroju sądów powszechnych, Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa zostały przyjęte.