Upomnienie Jarosława Kaczyńskiego przez komisję etyki za słowa o „zdradzieckich mordach” opozycji nie ma żadnego znaczenia. Ani dla niego, ani dla opozycji, ani dla stanu polskiego parlamentu AD 2018.
Przypomnijmy: Komisja etyki Sejmu RP ukarała podobno posła Jarosława Kaczyńskiego upomnieniem za głośny incydent z lipca ubiegłego roku, kiedy to prezes rządzącej partii, nie zważając na procedurę, wtargnął na parlamentarną mównicę i wykrzyczał stamtąd w stronę opozycji m.in. obraźliwe słowa „zdradzieckie mordy” i „jesteście kanaliami”.
Czytaj także: Bezradna komisja etyki poselskiej
Jarosław Kaczyński ukarany upomnieniem
Optymiści mówią, że decyzja komisji to wydarzenie. Świadczyć ma bowiem o tym, że nawet Kaczyńskiego jakieś zasady obowiązują. I dowodzić, że szef PiS jest wciąż tylko Prezesem, bo gdyby był Dyktatorem, to nikt nie ośmieliłby się go upomnieć.
Nie zauważają wszelako, że komisja wybrała najłagodniejszą z katalogu kar – nie poważyła się sięgnąć nawet po naganę. Swoje mówi też to, że Kaczyński konsekwentnie bojkotował wezwania przed komisję (mówiąc potocznie: komisję olewał). I najważniejsze: z tego, co wiadomo, kara dotyczyć ma żenującej wypowiedzi, nie zaś faktu, że poseł wszedł na mównicę i zabrał głos wbrew regulaminowi Sejmu, czyli, jak sam to określił, „bez żadnego trybu”.
To, że mimo decyzji komisji etyki żadne tryby w obecnym parlamencie nie obowiązują, pokazuje też wtorkowa zmiana przewodniczącego polsko-izraelskiej grupy parlamentarnej. Dokonano jej podczas niespodziewanie zwołanego przez pisowską marszałek Sejmu posiedzenia, a na dodatek głosami posłów PiS, którzy do grupy.